- Życie lubi zaskakiwać – podsumował i uśmiechnął się,
wkładając ręce do kieszeni spodni.
- Nie żeby coś… Ale wydawało mi się, że jesteś starszy,
no wiesz…
- Uznam to za komplement – Stefan zaśmiał się i wyjął
swój plan lekcji – Przerwa się kończy, co teraz masz?
Przygryzłam wargę, próbując przypomnieć sobie rozkład
zajęć. Na nic, byłam totalnie rozproszona.
Nagle zza moich pleców wyłoniła się Caroline i z
uśmiechem odpowiedziała :
- Elena ma matematykę.
- Świetnie! To idziemy razem? – spytał, bacznie mi się
przyglądając.
Wzruszyłam ramionami.
- Pewnie.
Lekcja dłużyła się niemiłosiernie. Czułam na sobie
ukradkowe spojrzenia Stefana, ale nie chciałam się odwracać. Czułam się w jego
towarzystwie skrępowana. Caroline szeptała mi cały dzień na ucho, że jestem w
nich zakochana, ale myślę, że to nie to. Bawiłam się moimi włosami, a nagle
zapytana przez nauczyciela bąknęłam coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Od
dłuższego czasu przywołuję wspomnienia czasu spędzonego z rodzicami. Co byłoby „
gdybym zrobiła to, a nie tamto ”. Cholernie żałuję, że nie mogę cofnąć czasu.
Naprawiłabym tyle rzeczy. Nie wydarzyłaby się tragedia. Z zamyślenia wyrwał
mnie dzwonek. Szybko poderwałam się z miejsca, spakowałam książki i wybiegłam z
klasy. Potrzebowałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Słyszałam wołania moich
przyjaciół, ale nie zatrzymywałam się. Popchnęłam szklane drzwi i wybiegłam za
szkołę. Rzuciłam plecak na trawę a sama oparłam się o drzewo. Po mojej twarzy
popłynęły słone łzy. Za długo grałam twardzielkę, za długo udawałam kogoś kim
nie jestem. Oto prawdziwa Elena. Dziewczyna która wszystkim się przejmuje, nie
umie zapanować nad swoimi emocjami, nie potrafi pomóc innym, a co dopiero
sobie. Schowałam twarz w dłoniach i pozwoliłam łzom swobodnie spadać, mocząc moją
bluzkę i zostawiając na niej ciemniejsze plamy. Usłyszałam czyjeś kroki. Nie
podnosiłam głowy, bo pomyślałam, że to pewnie Caroline. Kroki ustały. Czułam
czyjąś obecność. Osoba stała przy mnie, nie ruszając się i nic nie mówiąc.
Niepewnie podniosłam głowę i ujrzałam wysoką dziewczynę. Włosy miała do ramion,
lodowo blond włosy, bladą cerę i pełne usta. Jej oczy były przerażające. Były
niebieskie, ale zimnego odcieniu i właśnie te oczy patrzyły na mnie złowrogo.
Nie znałam tej dziewczyny, ale po moich plecach przeszedł dreszcz.
- Jesteś Elena – ni spytała, ni oznajmiła. Jej głos był
obojętny i zimny, ale jednocześnie dźwięczny i melodyjny.
Nie odezwałam się.
Jej spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Wstałam z ziemi
i popatrzyłam na nią takim samym spojrzeniem. Momentalnie jej wzrok się
zmienił. Teraz jej oczy były pogodne, a usta wygięły się w lekkim uśmiechu.
- Jestem Rebekah.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć naprawdę. Nie wiem czy
stosowne byłoby parsknięcie śmiechem, bo jej zmiany nastroju były
niespodziewane.
- Chyba nie muszę ci się przedstawiać, skoro wiesz jak
się nazywam. Skąd mnie znasz? – założyłam ręce na piersi, próbując zachować
opanowany wyraz twarzy.
- Mystic Falls to małe miasto. Mieszka tu moje
rodzeństwo, a ja niedawno się wprowadziłam. Może chcesz wyjść dzisiaj ze mną na
drinka wieczorem?
Śmieszne. Wychodzić wieczorem z kimś, kogo nie znam? Ale
z drugiej strony, pomimo uprzejmości z jaką złożyła mi tą propozycję, czułam,
że wcale nie przyjmuje odmowy.
Wzruszyłam ramionami.
- W sumie, nie mam planów…
Blondynka szybko mi przerwała.
- Podjadę po Ciebie o 19 – powiedziała zdecydowanie, a w
jej oczach ujrzałam złowrogi błysk. Blond loki dziewczyny zafalowały, kiedy
szybko odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę parkingu.
Zupełnie jakby wyczuwała moje wahanie. Myślałam, że uda
mi się wymigać od spotkania, przecież ona nie wie gdzie mieszkam, więc nie
będzie mnie ścigać. No proszę, jaka niespodzianka. Ciekawa jestem, skąd Rebekah
zna mój adres i tyle rzeczy, których ja sama o sobie nie wiem. Chwyciłam plecak
i spojrzałam na zegarek. Ostatnie dwie lekcje to historia i WF, więc
pomyślałam, że pójdę do domu. Musiałam uporządkować myśli i przygotować się
fizycznie, jak i psychicznie do spotkania ze „ Złotowłosą ”.
Jenny nie było w domu, Jeremy miał trening po szkole,
więc przez najbliższe 3 godziny miałam dom dla siebie. Rzuciłam plecak w kąt i
puściłam głośną muzykę. Tak spędziłam kolejne cztery godziny. Leżałam,
słuchałam muzyki i tak w kółko. Nic mi to nie pomogło, głośne dźwięki nie zagłuszyły
moich myśli. Wybiła 18-sta. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po umyciu,
owinięta ręcznikiem stanęłam nad moją szufladą z ubraniami. Załamałam ręce, nie
wiedziałam w co się ubrać. Na luzie? Czy może w stylu wizytowym? Ostatecznie
wybrałam czarne koturny, obcisłe jeansy i koronkową, zwiewną bluzkę na
ramiączkach. Na plecy opadała mi kaskada długich, brązowych fal. Zazwyczaj
prostowałam włosy, ale dzisiaj postanowiłam zrobić użytek z prostownicy i lekko
pofalować moje włosy. Efekt był podobny do loków, ale trochę bardziej
stonowany. Popryskałam się moimi ulubionymi perfumami, wzięłam torebkę i nim
zdążyłam rzucić sobie ukradkowe spojrzenie w lustrze, usłyszałam klakson.
Zbiegłam, a raczej ostrożnie zeszłam po schodach i
ruszyłam do drzwi. Jeśli nie zabiję się w tych butach, to będzie cud. Zamknęłam
drzwi i stanęłam jak wryta. W czerwonym ferrari bez dachu, na skórzanym
siedzeniu siedziała Rebekah. Była ubrana w czarną, opinającą ciało sukienkę, a
jej lodowo blond włosy były lekko pofalowane, podobnie jak moje. Miała makijaż
podkreślający jasny odcień jej oczu i czerwoną szminkę uwydatniającą jej pełne
usta. Oszołomiona podeszłam do samochodu i wsiadłam, zamykając drzwiczki. Nim
zdążyłam zapiąć pasy, samochód gwałtownie ruszył, wciskając mnie przy tym
głęboko w siedzenie. Od początku nie zamieniła ze mną słowa, co uznałam za
dziwne, ale nie skomentowałam tego. W połowie drogi odezwała się, ale z jej
twarzy nie dało się wyczytać co myśli, ani co planuje.
- Prawie jesteśmy.
Zaparkowała byle gdzie pod Mystic Grill’em. Widocznie
takich dziewczyn jak Rebekah, nie obchodziły przepisy, czy zasady dotyczące
prawidłowego parkowania. Gdy wysiadła z samochodu, zauważyłam jej cały ubiór.
Miała wysokie szpilki, a sukienka sięgała jej do połowy uda, podnosząc się
minimalnie przy każdym kroku. Czułam się przy niej jak dziecko, ale w duchu
dziękowałam sobie, że założyłam chociaż ten koronkowy top. Weszłyśmy do środka
i od razu ogłuszyła mnie dudniąca muzyka. Wokół było pełno tańczących, pijanych
ludzi. No tak, dzisiaj piątek, impreza.
- Pójdę po coś do picia – oznajmiła i zniknęła w tłumie.
Nie wiedząc co robić, ruszyłam w głąb tańczącego tłumu. Gdy przedarłam się przez
niego, usiadłam na stołku barowym i wzięłam głęboki oddech. Gdzie do cholery
podziewała się Rebekah? Miała zamówić drinka, najpierw pojawia się znikąd, zna
mnie, zaprasza mnie na imprezę a teraz znika. Rozglądnęłam się dookoła, ale nic
nie znalazłam, więc sama złożyłam zamówienie. Nim zdążyłam się odezwać, zza moich pleców usłyszałam
aksamitny, męski głos.
- Dwa razy Bourbon. Odwróciłam się i zauważyłam stojącego
metr za mną Damona. Uśmieszek nie schodził mu z ust, kiedy siadał obok mnie i
lustrował mnie wzrokiem.
- No proszę, proszę. Najpierw muszę cię ratować z opałów,
a teraz przychodzisz tu sama z zamiarem upicia się do nieprzytomności?
Prowadzisz ryzykowne życie, Eleno Gilbert.
Chciałam już coś powiedzieć, ale barman postawił przede
mną i Damon’em szklankę napoju.
- Zapłacę…
Chłopak prychnął i wręczył napiwek.
- Nie ma mowy – widząc moją zawziętą minę kontynuował – Staram
się być dżentelmenem, nie psuj efektu Eleno – odparł z udawaną urazą.
- Poddaję się – powiedziałam bezradnie i upiłam łyk burbona.
Nie wiem ile szklanek wypiłam, ale po pewnym czasie siedziałam i najzwyczajniej
swobodnie żartowałam z czarnowłosym. Nagle obok mnie pojawiła się Rebekah.
- Nie ma mnie półgodziny a ty upijasz się? Dziewczyno… -
syknęła i chwyciła mnie za rękę. Gdy ujrzała mojego towarzysza, zmrużyła ze
złością oczy.
- Salvatore, proszę, proszę, jak ładnie prowadzasz się z
kolejnymi panienkami.
- Zabieraj łapy Bekah – Damon stanął tak blisko
dziewczyny, że dzieliło ich może z 10 cm – Niegrzeczna diablica…
Blondynka zareagowała od razu. Chwyciła mnie mocniej za
ramię i pociągnęła w stronę wyjścia ewakuacyjnego.
- Au! – krzyknęłam. Jej ucisk był stalowy mocny, jak na
drobną dziewczynę.
Gdy wyprowadziła mnie za tyły Grilla, na dworze było już
ciemno, a ze środka dobiegały głośne krzyki i muzyka.
Zatoczyłam się i zachwiałam.
- Puszczaj mnie! – warknęłam i wyszarpnęłam się
blondynce. Na moim ramieniu widniała czerwona pręga i podwójne zadrapanie
wskutek spotkania z paznokciami Rebeki.
Dziewczyna przyparła mnie do ściany i chwyciła za szyję.
- Dobra koniec ceregieli Gilbert. Mi nie jesteś
potrzebna, ale ktoś inny potrzebuje cię żywej, nad czym bardzo ubolewam.
Preferuję szybkie oderwanie głowy albo wyrwanie serca – syknęła i uśmiechnęła
się szyderczo. Nie mogłam złapać oddechu, trzymała mnie z taką siłą, jaką nigdy
jeszcze nie czuła, nawet u dorosłego mężczyzny. Uniosła mnie w górę tak, że
moje nogi były 10 cm nad ziemią.
- PPpuść – wycharczałam i bezskutecznie walczyłam o
oddech. Czułam, że już nie mam szans. Nagle upadłam na ziemię, a Rebekah leżała
pod drugiej stronie, pod ścianą na której widniało duże pęknięcie, wskutek
uderzenia. Nad nią stał Damon, odwrócony do mnie tyłem.
- Popracuj nad skupieniem. Tak koncentrujesz się na żądzy
mordu, że tracisz czujność kotku – powiedział drwiąco i wbił jej w pierś coś
wyglądającego jak metalowy pręt. Krzyknęłam, ale obraz rozmazał mi się, ilość
wypitego alkoholu dawała się we znaki. Ostatnią myślą, było to, że Rebekah
chciała mnie zabić, a Damon prawdopodobnie zabił ją. Tak mi się zdawało.
Ogarnęła mnie ciemność.
***
Macie wcześniej rozdział, a co ! Dziękuję dziękuję jeju, 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem, cudo !
Chcę wszystkim komentującym podziękować całym serduchem, jak czytam wasze komentarze, aż uśmiech wstępuje mi na twarz :)
Następny rozdział pojawi się za tydzień, chyba, że będę miała trochę wolnego i napiszę szybciej.
Czekam na kolejne rozdziały ;) /ibiedrona
OdpowiedzUsuńGdzie się nie pojawi Elena tam jest też Damon, a to dopiero zbieg okoliczności. Coś ich za dużo :D
OdpowiedzUsuńAkcja na końcu najlepsza Damon zabił Rebekah.
Jestem ciekawa co będzie dalej.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam, Cynical Caroline.
save-me-ff.blogspot.com
ZAJEBISTY ROZDZIAŁ <3<3<3 Musisz dodać NEXTA, bo umrę!
OdpowiedzUsuńPS. Nominuję ciebie i twojego NIEZIEMSKIEGO bloga do Liebster blog award! Więcej: http://w-kazdym-z-nas-plynie-dzika-krew.blogspot.fi/2015/05/lba.html
UsuńSerdecznie dziękuję za nominację ! To moja pierwsza w życiu, jej <3
UsuńCzekam na następny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńNiesamowite <3 proszę o kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńsuper *,* najlepsze jest to, że niep iszesz dokładnie tak jak jest to w serialu
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu :*
http://thevampirediariesmyhistory.blogspot.com
Po pierwsze dziękuje za zaproszenie na moim blogu.
OdpowiedzUsuńProsiłaś mnie o recenzje, hmm...
Niestety nie interesuje mnie ta tematyka ale przeczytałam to co na razie jest na twoim blogu.
Mi się podobają twoje rozdziały i ogólnie blog.
Czytając rozdziały wszystkie miałam uśmiech na twarzy , te komentarz Eleny o wieku Stefana i chyba przez ciebie zaczynam lubić bardziej Delena :3
OdpowiedzUsuńA więc jednak Stefan... cóż ;/ chyba będę musiał jakoś to przeżyć... przetrawić.
OdpowiedzUsuń"w nich zakochana"? - jakich ich?
Poza tym jak można się w kimś zakochać po kilku minutach znajomości? No ta Caroline jeśli tak uważa, to naprawdę jest pusta, a więc wraca ta serialowa seksi blond-bomba bez rozumku - świetnie, tęskniłem za taką Caro.
"lodowato blond włosy" - jaki ktoś kto zna się na kolorach muszę cię pochwalić, bo niewiele osób wie, że blond jako jeden z nielicznych kolorów może mieć odcień zarówno ciepły jak i zimny ;-)
A teraz cię muszę zganić - "złotowłosa" wskazuje na ciepły odcień blondu, więc tutaj brak konsekwencji w wyborze koloru.
Czuła się jak dziecko bo była za mało roznegliżowana? - typowe nastoletnie i infantylne podejście dzisiejszej młodzieży dla której najważniejsze są gadżety i ubrania, oraz to "czy się podobają innym" lub czy "działają na innych".
"Staram się być dżentelmenem" od dziś obecne w moim słowniku, ale na miejscu Damona bym na to uważał. Ja kiedyś chciałem przepuścić kobietę w drzwiach to mnie skrzyczała i nawymyślała od szowinistów i chamów, którzy chcą się gapić na jej tyłek, albo mają ją za idiotkę, która sobie sama nie potrafi drzwi otworzyć ;-) - To autentyczna historia, naprawdę mnie takie coś spotkało.
"jaką nigdy jeszcze nie czuła" - czułam.
W twojej wersji da się Rebekhę zabić? Zawsze ją lubiłem, zwłaszcza, gdy miała taki podły charakter. W ogóle ja chyba wolę tych "złych" albo "lekko gorszych" bohaterów, dlatego ubolewałbym nad stratą Reb.
O matko! Pojawiła się najbardziej znielubiana przeze mnie postać :( O nie, nie, nie :( Mam nadzieję, że Damon ją zabił, bo dałaś mu taką władzę :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy tu też będą występowały sobowtóry :)
Hej, od razu muszę się przyznać, że ani nie czytałam, ani nie oglądałam TVD ;) Ale z chęcią i ogromnym zapałem zabrałam się za czytanie. I na wstępie mam drobną uwagę ;) Nie wiem, może mi umknęło, ale wydawało mi się, że nie było dotychczas, jak wygląda Bonnie oraz Catherine. A ja, jako że nie miałam pojęcia na początku, kto to to nie wiem, jak wyglądają ;)
OdpowiedzUsuńCo do reszty... Strasznie fajnie się ciebie czyta. Szybko, niemęcząco ;) Dobrze wszystko opisujesz, choć uważałabym na powtórzenia, bo jak opisywałaś dom Stefana to cały czas używałaś słowa "stał" jeśli się nie mylę ;)
Hmm... zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie i z pewnością wkrótce przeczytam resztę rozdziałów! :)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza <3
a ja uwielbiałam Rebeke :)) tak jak i Katherin :)) i cieszę się że się pojswila:) nawiasem, podoba mi się jak kierujesz postać Damona. ma ten serialowy cięty języczek i pozornie olewkowe podejście do życia :))
OdpowiedzUsuńwww.azylstracencow.blog.pl
O rany co się dzieje ? Kurde z rozdziału na rozdział coraz większą akcja ^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się
Pozdrawiam :*
Mega *-*
OdpowiedzUsuńMyślałam że Damon będzie się bił o Elene ze Stefanem, ale nie z Rebekah, haha :D już przynajmniej wiem kto chcę krwi Eleny :D
OdpowiedzUsuńmorderous-family.blogspot.com
Elena wydaje mi się być strasznie dziecinna, taka pusta. Zachowuje się trochę jak zakochana gimnazjalistka, nie mająca więcej niż 14 lat. Ja jej zakochania, oczywiście nie nazwałabym zakochaniem, a co najwyżej fascynacją jakimś osobnikiem płci przeciwnej. Oj, oj, chyba mój romantyzm gdzieś uleciał... wątpię, że do następnego weekendu powróci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
http://takamilosc.blogspot.com/