Ciemność
powoli rozchodziła się, łącząc się w jaśniejsze plamy. Próbowałam otworzyć
oczy, ale moje powieki były jak z ołowiu. Przez ułamek sekundy, gdy udało mi
się unieść je na parę milimetrów, poraziły mnie ostre promienie słońca. Czułam
nieprzyjemny ciężar podczas oddychania, nawet zastanawiałam się, czy
przypadkiem ktoś na mnie nie leży. Wokoło panowała cisza. To znaczy, tak mi się
zdaje. Nic nie widziałam, nie mogłam otworzyć oczu, ale byłam przytomna.
Słyszałam dźwięki, czułam zapachy, a słońce grzało moją skórę. Nagle nad sobą
poczułam czyjąś obecność, ktoś nachylał się nade mną. Chciałam coś powiedzieć,
krzyknąć, wstać, uciec – cokolwiek, ale moje ciało było poza moją kontrolą. W
jednej chwili moje oczy otworzyły się gwałtownie i gorączkowo rozglądałam się
dookoła. Byłam oblana potem, moje serce biło jak stado pędzących koni, a w
oczach kręciły się łzy.
Wspomnienie
matki wywarło na mnie piorunujący wpływ. Czułam, jakbym przed chwilą się z nią
żegnała, czułam na swojej skórze dotyk jej dłoni, różane perfumy… To było takie
rzeczywiste, tak boleśnie realne.
Ocknęłam się.
Wspomnienie tego co zdarzyło się przed utratą przytomności wzmogło moją panikę.
Zaczęłam dotykać całego mojego ciała, szukałam ran na mojej głowie, badałam
uważnie moje ubranie, ale nie było na nim krwi. Byłam ubrana w czystą,
granatową bluzkę z dekoltem w serek, krótki, jasne szorty, a na mojej skórze
nie było widać śladów zadrapań, ran czy czegoś, co przypomniałoby wczorajszy
wypadek.
Siedziałam na
skórzanej, czarnej kanapie, a naprzeciwko mnie z dużego okna promienie słońca
rozświetlały moją twarz. Zmrużyłam oczy pod wpływem blasku i wstałam delikatnie
z kanapy. Spodziewałam się jakiś zawrotów, złego samopoczucia, czegokolwiek.
Zamiast tego, wręcz przeciwnie, czułam się lepiej niż zwykle. Zachodziłam w
głowę gdzie do cholery się znalazłam, ale po chwili zaczęłam kojarzyć te
miejsce. Znajoma kanapa, przestronny salon, okna od podłogi do sufitu, perskie
dywany.
- Jakże
inaczej – mruknęłam.
Jak spod
ziemi, nagle przede mną pojawił się młodszy Salvatore. Widać było, że się
martwił, bo w jego oczach widniało zatroskanie.
- Dobrze się
czujesz? – spytał troskliwie, obejmując mnie. Nie protestowałam, ramiona
Stefana przynosiły mi w tej chwili nieopisaną ulgę. Zero docinków,
sarkastycznych komentarzy-tak, Stefan był zupełnie inny od Damona. Westchnęłam
cicho, kładąc głowę na ramieniu chłopaka. Jego dłonie delikatnie gładziły moje
plecy, a ja czułam się bezpiecznie.
- Jak się tu
znalazłam? – spytałam po chwili, odsuwając się od niego na parę centymetrów i
patrząc mu w oczy.
- Chciałem do
ciebie przyjść, porozmawiać. Wybrałem drogę przez obrzeża, ponieważ miałem parę
spraw do przemyślenia. Z odległości kilometra od parku usłyszałem krzyk, po
czym rozpoznałem twój głos, więc szybko pobiegłem w twoją stronę. Leżałaś tam
sam, cała we krwi. Zaniosłem cię tutaj, a Damon dał ci swoją krew, więc
zostałaś wyleczona. W samą porę – odparł, bacznie mi się przyglądając.
- Czemu
akurat Damon? – spytałam podejrzliwie. Zauważyłam zmieszanie w oczach chłopaka,
ale szybko opuścił głowę.
- Jego krew
ma silniejsze właściwości, bo żywi się na ludziach. Ja preferuję
„wegetarianizm”.
Uniosłam
zdziwiona brew. Uczucie, że w moim organizmie płynie krew Damona… To jest
dziwne. Jak na komendę, ze schodów schodził Damon z kpiącym uśmieszkiem na
twarzy.
Jego czarne
włosy były zmierzwione, a blada karnacja świetnie kontrastowała z czarnym
swetrem. Zdążyłam zauważyć, że zawsze ubierał się na czarno, jeszcze nigdy nie
widziałam go w jakimś innych kolorze.
- Śpiąca
królewna już na nogach i w objęciach królewicza, proszę, proszę, minutę mnie
nie ma a już takie sceny przegapiam – rzucił sarkastycznie i usiadł na kanapie,
rozkładając ręce na oparciu.
- Przestań –
warknęłam, a na moją twarz wstąpił rumieniec. Nie wiedziałam czy to z powodu
bliskości Stefana, czy kąśliwej uwagi Damona.
Odsunęłam się
od młodszego z braci i poprawiłam włosy.
- Słyszałam,
że mam twoją krew w swoim organizmie – odparłam, próbując zamaskować niezręczną
sytuację.
- Bohater
jest tylko jeden – uśmiechnął się zadowolony.
***
Szłam
zatłoczoną ulicą w stronę kawiarenki blisko szkoły. Miałam się dzisiaj spotkać
z Caroline, która miała mi coś ważnego do powiedzenia. Słońce przyjemnie
ogrzewało moją skórę, a towarzyszący temu lekki wiaterek, dawał lekkie
orzeźwienie. Z oddali zauważyłam siedzącą przy stoliku na tarasie Caroline,
która żywo gestykulowała rozmawiając z kimś przez telefon. Podeszłam do niej
cicho i lekko dotknęłam jej ramienia. Dziewczyna pochłonięta rozmową,
podskoczyła i mało co nie upuściła telefonu na ziemię.
- Nie strasz
mnie – syknęła, zasłaniając ręką głośnik – Odezwę się później kotku.
Po
wypowiedzeniu ostatniego zdania zarumieniła się i szybko schowała telefon do
czarnej torebki z ćwiekami. Usiadłam na krześle naprzeciwko. Ze środka lokalu
słychać było muzykę i głosy ludzi przy barze.
- Kotku? –
zapytałam podejrzliwie.
- Poznałam
chłopaka… Opowiadałam ci o nim wcześniej, ale ty nie słuchałaś. Ma na imię
Tyler, gra w szkolnej drużynie footballu i jest super słodki – westchnęła
rozmarzona.
Dopiero teraz
zauważyłam jak wygląda przyjaciółka. Falowane włosy miała wysoko spięte w
kucyk, makijaż dotychczas delikatny i subtelny, został zastąpiony mocniejszym,
z kreskami na powiekach. Błyszczyk został zamieniony na pomadkę, ubrania
również przeszły metamorfozę.
Bluzka na
ramiączkach z dużym dekoltem, spódniczka opinająca się na talii, która sięgała
do połowy ud i wysokie koturny z delikatnymi paseczkami.
- Widzę, że
nie tylko twój status uległ zmianie – mruknęłam z rozbawieniem. Przyjaciółka
zachowywała się jak typowa zadurzona w kimś dziewczynka…. Na poziomie
podstawówki.
- Do rzeczy
Care. Co się stało? – zapytałam, ale widząc jej minę szybko dodałam – Nie
chodzi o twoją fascynację tym chłopakiem.
- Wiesz co?
Jesteś strasznie zazdrosna. Znalazłabyś sobie kogoś, a nie psujesz mi radość –
powiedziała z wyrzutem.
-
Rzeczywiście, przepraszam, że męczę się na wolności, wolna od zobowiązań i
sprzątania puszek po piwie po „chłopaku” – odparowałam, zakładając nogę na
nogę.
Caroline
przewróciła oczami, a jej wyraz twarzy mówił : „ Dramatyzujesz”.
- Chodzi o
Bonnie.
Momentalnie
pochyliłam się do przodu. Mówiłam wcześniej Caroline o dziwnym zajściu u mnie w
domu, więc każda wieść o przyjaciółce była dla mnie na wagę złota.
- Ona
wyjechała. Moja mama rozmawiała z jej babcią, która powiedziała że wyjeżdżają
na jakiś czas z Mystic Falls. Nie wiem co jej zrobiłaś albo co u Ciebie się
stało, ale pakowali się jak oparzeni, jakby zaraz miało ich zmieść tornado.
- Nic jej nie
zrobiłam! Po prostu dotknęła mojego naszyjni… - urwałam i dotknęłam szybko
moich obojczyków. Nie czułam na nich żadnego ciężaru. – Boże…
Przypomniałam
sobie, że Rebekah zerwała go z mojej szyi, a potem zemdlałam. Naszyjnik
przepadł. Ostatnia pamiątka po mamie, rzecz którą zawsze miałam przy sobie
przepadła. Do moich oczu napłynęły łzy.
- Ej… Elena,
to tylko naszyjnik. Zgubiłaś go? Kupię ci nowy – pocieszała mnie Caroline,
głaszcząc mnie po plecach.
- To nie jest
zwykły naszyjnik. To pamiątka po mamie – głos mi drżał, odczuwałam straszną
pustkę, gdy nic zimnego nie dotykało mojej skóry i dopiero teraz zdałam sobie
sprawę, że straciłam go na zawsze. Pierwotna nigdy mi go nie odda, może
wyrzuciła go gdzieś, w końcu po co jej jakiś wisiorek jakiejś dziewczyny.
Przetarłam oczy z łez, tak, aby nie rozmazać tuszu i przejrzałam się w
lusterku.
-Już w
porządku. Muszę iść, mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
Już wstawałam
z krzesła, gdy Caroline wtrąciła szybko:
- Wzięłabyś
się za Stefana… Ładnie razem wyglądacie.
To zbiło mnie
z nóg. Ja i Stefan? Razem? Że para? Nie.
- Jest moim
przyjacielem. Tylko – dodałam, widząc jej niezadowolenie.
- Pomijając.
Pamiętaj, jutro przyjdę do Ciebie o piętnastej.
- Zapomniałam
o czymś? Umawiałyśmy się? – spytałam zaskoczona. Nie przypominałam sobie o
spotkaniu, z tego co wiem, jutro mam wolne.
- Głuptasie,
jutro twoje urodziny.
***
Ta-dam! Rozdział szybko, 5 dni przed czasem.
W tym tygodniu nie wiem czy będę miała czas usiąść do komputera, więc macie tu rozdział, tak wcześniej.
Następny rozdział będzie typowy urodzinowy, powiem tyle, że będzie się działo :D
Dacie radę uzbierać tu 10 komentarzy?
Dziękuję wszystkim komentującym, dajecie mi motywację do działania!
Przy okazji, zmieniłam trochę wygląd bloga. Jak się podoba?
Znacie kogoś kto robi szablony na bloga?
Czytasz=komentujesz
Następny za 10 komentarzy.
Rozdział świetny :) co do wyglądu, jest dużo ciekawszy niż tamten
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na 8 rozdział ;)
http://thevampirediariesmyhistory.blogspot.com
Genialny rozdział! :) Czekam w zniecierpliwieniu na next. Trudno jest znaleźć originalny blog. Trafiając tutaj udało mi się. ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały! :3 Nowy szablon jak widzę, hyhy, skąd? ^^
OdpowiedzUsuńSuper odwzorowujesz Damona, nie 'rozwaliłaś' go jak to inne aŁtorki :)
Czekam na następny rozdział ;*
Kocham, kocham, kocham! Rozdział NIESAMOWITY <3 Nowy wygląd bloga też jest EXTRA <3 Dodaje takiej... tajemniczości :3
OdpowiedzUsuńo jej ♥ ja chcę już next! :D haha ♥ czekam z niecierpliwością :>
OdpowiedzUsuńhttp://dark-side-jen-law-fanfiction.blogspot.com/
fantastyczny *.* pisz pisz pisz dalej ja chce nastepnyy <3
OdpowiedzUsuńSuper :D Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńProwadzisz niesamowitego bloga. Nie mogę doczekać się nexta. :*
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej :) Dzięki za wybranie mojego szablonu :) Tylko radzę zmienić w ustawieniach ilość postów pokazywanych na stronie głównej na "1", ponieważ teraz nakłada daty wszystkich postów na datę w najnowszym poście (to, co teraz możesz zauważyć).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Racja :) Dziękuję, twój szablon jest nieziemski <3 Od razu wena na pisanie przybywa :D
UsuńCUDO <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ! :) Zapraszam do mnie na 18 rozdział. Wreszcie jest Klaroline! <3 http://klaroline-forever---opowiadania.blogspot.com/ Też będę miała nowy szablon, tyle że w połowie czerwca jakoś... Napiszę wtedy do ciebie i powiesz jak ci się on widzi :) pozdrawiam kqenn
OdpowiedzUsuńZ poprzedniego rozdziału wynika iż matka Eleny wiedziała, że umrze. Pozostaje więc jedynie pytanie: czy wiedziała, że tak wcześnie odejdzie?
OdpowiedzUsuńA więc jednak Stefan ją tym razem uratował, choć Damon też miał w tym swój własny udział, w końcu to jego krew ocaliła Elenę ;-)
Bonie wynosi się z miasta w roku szkolnym? Dziwne.
Naszyjnik ma nie tylko wartość sentymentalną, choć bez wątpienia w chwili obecnej to ta jego właściwość jest dla Eleny najważniejsza.
Kolejna sprawa to jej nietypowe podejście do chłopaków. Skąd wzięła taką wizję związku? Czy jej matka zgniatała puszki po piwie, które ojciec wypijał? - Takie rzeczy nie biorą się znikąd, pamiętaj o tym. I choć jej zdanie i opinia bardzo przypadły mi do gustu, bo są takie inne, nietypowe, oryginalne, to chciałbym wiedzieć skąd wynikają.
W przyszłości planuję rozwinąć, napomknąć o rodzinie Eleny, fakt jej nastawienie ma związek z jej rodziną. Z tymi puszkami to nie dosłownie, ale w przenośnym tego znaczeniu.
UsuńJa też użyłem tego w przenośni xD Chodziło mi o ogólny sens...
UsuńStefan i Elena? Nieeee, oni do siebie zupełnie nie pasują :) Stefan to nie jest typ takiego prawdziwego faceta-zdobywcy :) On raczej liczy na opatrzność losu i dlatego wkurzał mnie przez wszystkie możliwe odcinki serialu :)
OdpowiedzUsuńCaroline jest tu taka słodka, że kurczę! Mam nadzieję, że nic złego ją nie spotka, bo było mi naprawdę przykro, kiedy głupia Katherina zrobiła z niej wampirzycę :(
Damon w roli superbohatera :))) fajnie, fajnie. Stefan nie spada na drzewo. może i na przyjaciela sie nadaje. ale nic wiecej:)))
OdpowiedzUsuńA więc Stef i Damon potrafią nawet czasami jakoś współpracować, zwłaszcza gdy chodzi o Elenę.
OdpowiedzUsuńNaszyjnik, naszyjnik, naszyjnik. Ciągle mnie interesuje. Kiedy dowiem się o nim więcej? Ja wiem, że na pewno nie dziś, bo dziś przeczytam tylko do 10 rozdziału, a potem się zobaczy, pewnie wrócę za tydzień xD
http://takamilosc.blogspot.com/