Leżałam na
łóżku z otwartymi oczami, już rozbudzona. Dzisiaj moje urodziny. Znienawidzony
dzień, który co rok, datą w kalendarzu, przypomina mi o upływających latach.
Nigdy nie lubiłam obchodzić urodzin. Chwila, nie. Lubiłam, jak byłam mała.
Pamiętam do dziś jak mama wkładała mi i sobie kolorowe, posypane brokatem
czapeczki i jak razem zdmuchiwałyśmy świeczki na torcie. Zawsze z wielkim
przejęciem, zaciskałam oczy i wymyślałam sobie tysiące życzeń, które i tak nie
miały szansy się spełnić. Gdy teraz o tym myślę, widzę jako to głupota, jednak
pomimo tego, miło wspominam dzieciństwo. Przekręciłam się na bok i westchnęłam.
Znowu będę musiała udawać, że cieszę się z prezentów, tańczyć, bawić się z
przyjaciółmi. Akurat w tym dniu w roku miałam na to najmniejszą ochotę. Jenna
od rana krzątała się po kuchni podśpiewując i gotując potrawy na przyjęcie,
które urządza Caroline. Ciotka żyje w przekonaniu, że to niespodzianka i że o
niczym nie wiem, śmieszne, ale pozwalam jej tak myśleć. Nie będę psuć innym
nastroju, wystarczy mi mój paskudny humor.
Nagle brzdęk
naczyń ucichł. Usłyszałam przytłumiony śmiech i potem rozpoznałam głos
Caroline. Świetnie.
Parę sekund
później na schodach rozległy się głośne odgłosy obcasów. Moje drzwi otworzyły
się najpierw na parę milimetrów, a gdy przyjaciółka zobaczyła, że nie śpię,
trzasnęła nimi otwierając je na oścież. Na jej twarzy zagościł szeroki,
promienny uśmiech, a ręce obładowane kilkoma torbami uwolniły się od
ciężaru.
- WSZYSTKIEGO
NAJLEPSZEGO! –krzyknęła rzucając się na łóżko, żeby mnie uściskać. Z początku
siedziałam sztywno, lecz powoli rozluźniałam się w jej uścisku. Jej blond włosy
łaskotały mnie po twarzy, a przyjemny zapach perfum Chanel rozchodził się wokół
jej szyi.
Gdy
zauważyłam kątem oka, jak Caroline wyjmuje zza pleców mały pakunek, jęknęłam w
duchu. Nie, nie, nie, żadnych prezentów.
-
Niespodzianka! – szepnęła mi do ucha i położyła przede mną, na pościeli,
nieszczęsne pudełko.
- Chciałam –
uśmiechnęła się delikatnie – Otwieraj.
Z wielką
ostrożnością rozerwałam papier, podniosłam wieczko pudełka i zamarłam. Na
miękkiej, satynowej poduszeczce leżał złoto-srebrny pierścionek z małymi
diamencikami, mieniącymi się w słońcu. Na wewnętrznej stronie wygrawerowane był
napis: „Przyjaźń jest wieczna”.
- Dziękuję –
wyszeptałam, wkładając go na palec. Wyciągnęłam rękę przed siebie i skierowałam
ją na padające z otwartego okna, promienie. Diament na pierścionku zaiskrzył
się w słońcu, rzucając na łóżko świetlne refleksy.
Przytuliłam
Caroline z całych sił i powstrzymywałam łzy.
- Dziękuję,
że jesteś – powiedziałam cicho.
Blondynka
parsknęła śmiechem i otarła moje łzy.
- Od czego są
przyjaciele?
- Pytanie
retoryczne – zaśmiałam się i zeszłam z łóżka – Tak przy okazji, jak wyjaśnisz
mi obecność tych toreb?
- Elena, jak
na taką mądrą, jesteś strasznie niedomyślna – zakpiła i chwyciła jedną z
reklamówek. Jednym ruchem przewróciła ją do góry dnem i na łóżku pojawiła się
sterta kolorowych ubrań. Sukienki, spódniczki, bluzki, nie można było odróżnić
co jest czym, pośród tej gry kolorów.
- Nie mów
tego o czym myślę, proszę, zlituj się, mam dziś…
- URODZINY! A
więc impreza! – wykrzyknęła, wyrzucając ręce do góry i głośno się śmiejąc, na
widok mojej miny.
Świetnie.
Skaczę z radości. Tak.
Caroline
wyjęła z torebki lokówkę i kosmetyczkę wielkości podręcznika do historii. Nie
chciałam myśleć o jej zawartości, bo znając Caroline jej szafa jest niczym
droga prowadząca do Narnii, a makijaż jest drugim bóstwem blondynki.
- Czemu w
moje urodziny nie mam prawa głosu? – jęknęłam, gdy posadzono mnie SIŁĄ, na
krześle naprzeciwko toaletki.
- Bo dzisiaj
będziesz traktowana jak osoba niepoczytalna, co swoją drogą może się sprawdzić,
gdy się dowiesz co planuję, więc ja będę za Ciebie odpowiadać – zaświergotała
słodko i zaczęła nawijać na lokówkę pasmo moich włosów. Wokół mojej głowy
zaczynał unosił się dym i zapach lakieru do włosów oraz innych odżywek.
- Czuję się,
jakbym szła na ścięcie – mruknęłam,
zakładając ręce na piersi i patrząc buntowniczo w swoje odbicie.
- Nie marudź,
tylko siedź cicho. O nie, nie będziesz na siebie patrzeć, póki nie skończę –
odparła i zarzuciła na lustro mój ręcznik. - Podziękujesz mi za kilka lat,
kiedy będziesz wspominać urodziny, jako dzień spędzony z przyjaciółmi, bawiąc
się, a nie jako maraton filmowy z toną chipsów i colą. Twoja figura też mi
podziękuje– upomniała mnie, pociągając mocniej za kosmyk.
- Ała –
syknęłam – Moja figura nie narzeka na sposób spędzania moich urodzin przez
ostatnie parę lat.
Caroline
prychnęła i odłożyła parujące urządzenie. Z zadowoleniem popatrzyła na efekt
końcowy i popryskała całość lakierem. Zakaszlałam, kiedy ostry zapach dotarł do
moich nozdrzy.
- Proszę,
przez piękne 17 lat mojego życia nie znosiłam gorszych tortur, czy chociaż w
ten magiczny dzień, jakim jest uzyskanie przeze mnie pełnoletniości, mogę
uzyskać wolność i swobodę? – zawyłam dramatycznie i popatrzyłam na stojącą nade
mną blondynkę. Widziałam jak mięknie, w końcu zawsze gdy wygłaszałam dłuższą
przemowę, musiała się nad tym chwilę zastanowić i przeanalizować jej treść.
- Nie –
odparła twardo i otworzyła kosmetyczkę. Wyjęła z niej masę różnych specyfików.
- I ja mam
mieć to wszystko na twarzy? – przestraszyłam się, wyobrażając sobie siebie jako
klauna z toną makijażu na twarzy.
- Nie
wszystko, ale większość. Boże, Elena przecież umiem nakładać makijaż – żachnęła
się, biorąc do ręki puder.
-
Polemizowałabym.
- Siedź cicho
– wycedziła – Bo zaraz użyję tego starego spleśniałego jabłka co leży w
śmietniku i wsadzę ci go do buzi.
Zamilkłam, bo
wiedziałam, że Caroline w stanie niepoczytalności jest zdolna do wielu rzeczy.
Nawet tych najbardziej ohydnych.
Po godzinie
męki i balansu nad granicą zanudzenia dziewczyna odsunęła się ode mnie i oparła
ręce na biodrach.
- Wreszcie
wyglądasz jak nastolatka a nie jak bezkształtna masa – mruknęła cicho.
Niedostatecznie cicho.
- CO? –
warknęłam.
- No wiesz,
jesteś piękna i bez tego, ale jak podkreślisz to co w tobie najładniejsze,
stajesz się boginią. Serio Elena, niektórzy nie są tacy ładni jak ty, a
chcieliby, więc z łaski swojej zacznij to wykorzystywać – uśmiechnęła się
rozbawiona i jednym ruchem ręki zrzuciła z lustra ręcznik.
Bałam się
spojrzeć , ale okazało się to niepotrzebne. Przekrzywiłam głowę, a osoba w
lustrze zrobiła to samo. Miałam na
twarzy lekki makijaż, ale jednocześnie podkreślający wszelkie moje atuty –
wielkie oczy, pełne usta. Puder na policzkach uwydatnił je delikatnie, co
nadawało mojej twarzy niewinności, ale także tajemniczości, a usta były pokryte
czerwoną szminką. Moje włosy były nakręcone lokówką, ale nie były mocnymi
lokami, tylko spływały po moich ramionami delikatnymi falami-tak jak lubię.
Diamentowe kolczyki błyszczały w moich uszach, idealnie dopasowane do dostanego
dziś pierścionka. Twarz dziewczyny w odbiciu rozświetlił uśmiech.
- A nie
mówiłam? – szepnęła mi na ucho Care.
- Dobra,
dzisiaj moje urodziny, więc ten jeden dzień w roku nie zemszczę się za
torturowanie – zażartowałam i wstałam z krzesła – Ale zgaduję, że to jeszcze
nie koniec mojej męki, hm?
- Bystra
dziewczynka – podsumowała i wyjęła z pokrowca czarną sukienkę. Była
przecudowna, aż zaparło mi dech w piersi.
- Gdzie ją
znalazłaś? – wydukałam oszołomiona.
- Mam
znajomości, a dla mojej słodkiej 18-nastki zrobię wszystko – zachichotała i
wręczyła mi ciężki pokrowiec – Przymierz i pokaż mi się w całej okazałości.
Weszłam do
łazienki na drżących nogach. Zaśmiałam się cicho patrząc na sukienkę-nie
podejrzewałabym, że kiedyś będę tak zachwycać się nad sukienką. Odświętna
kreacja przypomniała mi o tym, że dzisiaj wkraczam w świat dorosłości, tak, ten
świat, od którego tak uciekam.
Delikatnie
rozpięłam suwak z tyłu i rozebrałam się do bielizny. Włożyłam na siebie
sukienkę i poczułam jej miękki materiał na swojej skórze. Zostawiłam rozpięty
suwak, ponieważ nie dosięgałam ręką, aby go zapiąć. Stanęłam przed dużym
lustrem i spojrzałam na siebie.
Sukienka była
w sam raz długością, kończyła się w połowie uda, od talii w dół była lekko
rozkloszowana, a gorset był z czarnego błyszczącego materiału z czerwonymi diamencikami.
Nad gorsetem był prześwitujący, czarny materiał, który emitował ramiączka.
- Już gotowa?
– usłyszałam zniecierpliwiony krzyk zza drzwi.
Otworzyłam
drzwi i stanęłam w progu. Caroline siedziała na łóżku, ale gdy weszłam do
sypialni, zamarła. Jej oczy zamieniły się w wielkie, błyszczące spodki, a usta
były lekko rozchylone. Nagle podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła.
- Kocham cię,
wiesz? – szepnęła, powstrzymując łzy.
- Ja ciebie
też, Care – odwzajemniłam uścisk.
Nie wiem
czemu, ale zbliżający się wieczór wywoływał u mnie stres, ale nie spowodowany
uroczystością, tylko przejściem w następną grupę wiekową. Bałam się, że
wszystko się zmieni, że nic nie będzie takie samo. Przez parę ostatnich dni
halucynacje nie pojawiały się tak często, można powiedzieć, że zniknęły.
Zamilkły również dziwne głosy, wizje. Jednak teraz, gdy stałam na środku pokoju
z płaczącą przyjaciółką, poczułam coś dziwnego. Nie umiem tego wytłumaczyć, po
prostu taki ciężar na sercu, rozchodzący się po całym moim ciele, wywołując u
mnie dreszcze. Dziwne uczucie nasilało się wraz z zbliżającą się północą.
Usprawiedliwiałam to stresem, ale coś w mojej głowie przeczyło temu oskarżeniu.
- Jak
myślisz, ona nie przyjedzie? – zapytałam cicho. Caroline oderwała się ode mnie
i spojrzała mi w oczy.
- Eleno…
- Nie, nic
nie mów. Już chyba znam odpowiedź – odparłam i ruszyłam w stronę łazienki.
Zatrzasnęłam drzwi od pomieszczenia. Łzy napłynęły mi do oczu, jednak musiałam
je powstrzymać, ze względu na zbliżającą się uroczystość. To chyba moje
pierwsze urodziny bez Bonnie. Zawsze była obok mnie, nasza trójka. Nie
potrzebowałyśmy wielkiego rozmachu, wystarczył nam film i popcorn i ten dzień,
stawał się dla mnie najlepszym. W tym roku będzie inaczej. Przyjaciółka nadal
nie odpowiada na telefony, smsy czy maile. Zupełnie jakby zniknęła. Zadręczam
się tym, co zdarzyło się tego dnia u mnie w domu. Co mogło ją tak przerazić? No
tak, teraz nie mam ani naszyjnika, ani przyjaciółki, która zawsze mnie
wysłuchiwała. Caroline nie jest zbyt dobrą słuchaczką, ale i tak ją kocham. Na
swój pokręcony i dziwny sposób, jest idealną przyjaciółką.
Weszłam
ponownie do pomieszczenie gdzie siedziała zmartwiona blondynka.
- Jest
osiemnasta, idziemy? – spytałam widząc jej zamyślenie. Momentalnie się ożywiła
i wstała.
- Tak, załóż
to – podała mi czerwoną bandankę – Miejsce imprezy jest tajemnicą.
Westchnęłam,
ale posłusznie wykonałam polecenie. Czułam jak Caroline łapie mnie za rękę.
Ostrożnie
zeszłam po schodach, drugą ręką badając drogę przed sobą. Po chwili znalazłam
się na zewnątrz, bo czułam chłodny wiaterek na mojej odsłoniętej skórze.
- Wsiadaj –
nakazała i otworzyła przede mną drzwi do samochodu.
- To gdzieś
daleko? – zapytałam niepewnie, gdy obok mnie na miejscu kierowcy usiadła
Caroline.
-
Niespodzianka – przypomniała i przekręciła kluczyki w stacyjce. Przed pozostałą
cześć drogi nie odezwałam się ani słowem. Chustka na moich oczach zaczęła mnie
irytować, chciałam już ją zdjąć, ale wolałabym dziś nie zadzierać z
przyjaciółką. Wiedziałam, że jest perfekcjonistką i gdy coś sobie zaplanuje, ma
to być wykonane idealnie. Kto jest przeszkodzi w realizacji czegoś, zostaje
potraktowany bardzo srogo, porównując to do paralizatora, co swoją drogą
Caroline ma w torebce. Nie wnikam po co, ale wygląda to groźnie.
- Tak w ogóle
to jak jesteś ubrana? Bo szczerze, to nie widziałam, jakbyś się przebierała.
- Przebrałam
się szybko, jak zawiązałam ci chustkę na oczy. Mój strój też jest niespodzianką
– zachichotała – Oczywiście nikt ani nic nie zaćmi dzisiaj blasku królowej tego
wieczoru.
Prychnęłam
rozbawiona i oparłam się o oparcie fotelu, odchylając do tyłu głowę.
Zastanawiałam się jak będzie wyglądał dzisiejszy wieczór. Bałam się jedynie, że
Caroline urządziła tam, gdziekolwiek jedziemy, wielką imprezę z setką
nieznajomych mi ludzi. Tak, to była jedyna obawa. To Caroline-po niej można się
spodziewać wszystkiego. Samochód wjechał na brukowaną ścieżkę, czułam
wypukłości drogi. Zatrzymał się chyba u kogoś na podjeździe, ale nie byłam
pewna. Ktoś otworzył mi drzwi i chwycił za rękę, pomagając wyjść z pojazdu.
- Jesteśmy na
miejscu – oznajmiła z dumą Caroline.
Moja ręka
powędrowała w stronę bandanki, ale nie
zdążyłam dotknąć materiału, a poczułam głośne uderzenia czyjejś dłoni w moją.
- Jeszcze nie
czas – syknęła.
- Jesteś
okropna – mruknęłam, pocierając miejsce uderzenia. Delikatnie stawiałam kroki
na brukowanej ścieżce-tak miałam rację, co do niej- a nie ułatwiał mi tego
fakt, że mam 10 centymetrowe szpilki. Wybrała je dla mnie oczywiście Caroline,
mówiąc, że będę w nich wyglądać zabójczo. Owszem, mogę wyglądać zabójczo, gdy
rozwalę sobie głowę na tym chodniku w
moje urodziny. Od razu zlecą się wampiry, brzmi cudownie, prawda?
Przyjaciółka
poprowadziła mnie po schodach i zapukała do jakiś drzwi. A więc przyjęcie
odbywa się w jakimś domu. Co jeszcze mnie czeka?
Ktoś otworzył
drzwi i widocznie chciał coś powiedzieć, ale Caroline go uciszyła. Wprowadziła
mnie do środka, a ja poczułam zapach alkoholu, jedzenia i jakiś perfum oraz
słyszałam dudniącą muzykę. Ktoś ujął mnie za łokieć i poprowadził dalej. Nagle
zatrzymaliśmy się, muzyka trochę ucichła, a ktoś z tyłu zerwał mi opaskę z
oczu.
Nim zdążyłam
zorientować się co się dzieje i przyzwyczaić mój wzrok do światła usłyszałam
głośne, chóralne „ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO”.
Po paru
sekundach zorientowałam się, że jestem w domu Salvatorów, a przede mną stoją
wszyscy moi przyjaciele i najbliżsi : Jenna, Alaric (chłopak Jenny), Jeremy,
Matt ( mój były chłopak, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi), Stefan i Caroline.
- Boże –
wyszeptałam zaskoczona i wzruszona.
Wszyscy
zaczęli podchodzić do mnie składając mi życzenia, wręczając prezenty i
ściskając się nawzajem. Potem zaczęła się impreza. Wszyscy tańczyli, pili, o
dziwo nawet Jenna się wyluzowała i piła więcej niż niejeden nastolatek. Dzisiaj
wszyscy byliśmy młodzi, zatracając się w głośnej muzyce. Brakowało mi tutaj
Bonnie. Chwila. Ktoś jeszcze, nie ma tu kogoś jeszcze. Damon. Król imprez i
alkoholu opuszcza tak świetną okazję do balowania? Dziwne. Może Stefan zakazał
mu przychodzić, co jest prawdopodobne, bo ostatnio ciągle drą koty ze sobą. Minęła
godzina dwudziesta druga. Zabawa nadal trwała, a można powiedzieć, że dopiero
się rozkręcała. Kolorowe światła oświetlały parkiet i tańczących na nim ludzi.
Alkohol lał się potokami, dziwiłam się, że jeszcze trzymają się na nogach.
Tańczyłam ze Stefanem już 3 razy tego wieczoru. Potem usiedliśmy i
rozmawialiśmy o wszystkim, naprawdę, można z nim świetnie porozmawiać. Jest
dobrym słuchaczem, daje dobre rady. Cudowny przyjaciel. Przyjaciel. Gdy
siedziałam na sofie z brunetem, Caroline rzucała mi ukradkowe spojrzenia,
tańcząc z Mattem. Spojrzenia, które mówiły : „Kręcisz z nim, on ci się podoba,
a ty jemu”. Blondynka wciąż drążyła ten temat, przy każdym możliwym spotkaniu.
Wampir prawił mi komplementy na temat mojego wyglądu, na co ja dziękowałam
uprzejmie, w duchu ciesząc się z pomocy Caroline. Gdy zbliżała się dwudziesta
trzecia, Jeremy wraz z Jenną i Alarickiem, pojechali do domu, żegnając się ze
mną i składając mi jeszcze raz życzenia. Jenna miała łzy w oczach, widząc mnie
dzisiaj ubraną w oszałamiającą sukienkę i kończącą 17 lat.
- Moja duża
dziewczynka. Matka byłaby z ciebie dumna – szepnęła i uściskała mnie na
pożegnanie.
Matt również
pojechał do domu, całując mnie przelotnie w policzek. Mimo naszego rozstania, pozostał
moim przyjacielem i wsparciem. To cudowne, bo nie każdy związek ma szansę tak
się skończyć.
- Pomóc ci w
sprzątaniu? – spytałam Stefana, gdy salon był opustoszały. Chłopak pokręcił
przecząco głową.
- Nie
pozwoliłbym, aby solenizantka sprzątała w tak magiczny dzień – odparł, stając
naprzeciwko mnie. Popatrzył mi w oczy, a potem na usta. Nie, nie pocałujesz
mnie.
- Dżentelmen –
szepnęłam i zrobiłam krok w tył – Pójdę do łazienki.
Stefan
patrzył jak odchodzę, wyraźnie zawiedziony. Może Caroline ma rację, on coś do
mnie czuje. To już druga sytuacja, gdzie myślałam, że mnie pocałuje. Ale to nie
jest odwzajemnione uczucie. Weszłam na piętro i skierowałam się do pierwszego
lepszego pokoju. Nie chciałam wołać Stefana, aby pokazał mi drogę do łazienki,
bo i tak miałam rumieńce po tej niezręcznej sytuacji. Gdy otworzyłam drzwi do
pokoju ujrzałam wielką sypialnię. Było tutaj ciemno, a jedynym oświetleniem
była lampka nocna, stojąca na etażerce, która dawała nikłe światło. Na środku
stało wielkie łoże z baldachimem, a w pomieszczeniu panował porządek. Całą
prawą ścianę zajmował wielki regał z książkami. Podeszłam w tamtą stronę i
przejechałam dłonią po bokach książek. Dopiero teraz poczułam, że pachnie tutaj
męskimi, drogimi perfumami. Może to pokój Stefana? Chciałam się odwrócić i
wyjść z pokoju, gdy nagle zderzyłam się z kimś. Przede mną stał Damon w
rozpiętej, czarnej koszuli i z czarnymi jeansami, wiszącymi luźno na jego
biodrach. W dłoni miał butelkę Burbona.
-
Przepraszam, ja zabłądziłam… To twój pokój? – jąkałam się.
W
pomieszczeniu było ciemno, a ja stałam naprzeciwko prawie nagiego wampira.
Czułam jego oddech, a jego niebieskie oczy patrzyły w moje.
- A i owszem.
Ale czuj się jak w domu – odparł, robiąc krok do przodu. Odruchowo zrobiłam krok
w tył, ale za plecami czułam tylko regał. Nie mogłam go wyminąć, a obecność
Damona wywoływała u mnie… Nie umiem tego określić. Czy się go bałam? Nie wiem.
Wampir
odłożył butelkę na stolik obok mnie, specjalnie ocierając się o moje ramię. Gdy
ponownie stanął ze mną twarzą w twarz,
nachylił się do przodu i szepnął mi na ucho:
- Wszystkiego
najlepszego Eleno.
Moim ciałem
wstrząsnął dreszcz, gdy na mojej szyi poczułam zimny oddech wampira. Między
nami były milimetry, a czarnowłosy widocznie chciał zacieśnić odległość między
nami.
- Damon –
wyrzuciłam szybko, aby zapobiec przybliżaniu się wampira do mnie.
- Mhm?
- Czemu nie
było cię na przyjęciu? – wydusiłam bezmyślnie. To było najmniej mądre pytanie,
ale nie miałam czasu myśleć nad jakimś głębszym.
- Powiedzmy,
że mój braciszek był bardzo zdesperowany, aby mieć ciebie tylko dla siebie –
powiedział sarkastycznie i ruszył w stronę fotela przy oknie. Usiadł na nim i
popatrzył na mnie wyczekująco. Niepewnie ruszyłam w stronę otwartego okna i
oparłam się o jego parapet. Chłodny wiatr owiał moją twarz, rozwiewając mi
pojedyncze kosmyki włosów. Ogarnęłam je ręką i kontynuowałam rozmowę.
- A ty tak po
prostu mu uległeś? To nie w twoim stylu.
- Oh, jakbym
mógł być tak bezdusznym potworem i nie pozwolić mojemu braciszkowi pocieszyć
się w twoich ramionach? Wiesz jak się starał? Codziennie wcinał bambi na
śniadanie. Jestem pewien, że jego wysiłki nie poszły na marne – zakpił,
uśmiechając się kpiąco. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
- Jesteś
okropny.
- Laski na to
lecą – westchnął – Nie mów, że cię to nie kręci.
Pokręciłam
głową. Wampir wstał i w ułamku sekundy znalazł się przede mną, zmuszając mnie
do oparcia się o ścianę.
- Jesteś tego
pewna? – wymruczał przy moich ustach.
- Tak – szepnęłam,
a moje serce waliło jak młotem. Próbowałam jakoś odwrócić tą sytuację – Wiesz,
że nie dostałam od ciebie prezentu? – powiedziałam udając obrażoną.
- Oh, nie
wiedziałem, że jesteś taka zachłanna Eleno – powiedział sarkastycznie i
zniknął, aby za parę sekund wrócić z pakunkiem w ręku.
- Nie mówiłam
serio – zaśmiałam się, widząc prezent.
- W takim
razie powinnaś jaśniej określać swoje żądania – odparł, wręczając mi pudełko.
Delikatnie
rozerwałam papier, a potem otworzyłam wieczko prezentu. O mały włos nie
upuściłam go na ziemię. Moje oczy zaszkliły się łzami, a ręce drżały, próbując utrzymać
przedmiot.
- Damon –
szepnęłam drżącym głosem, obracając w rękach prezent – Jak?
Łzy płynęły
mi po twarzy, skapując na dekolt mojej sukienki. Moje ramiona drżały, a nogi
uginały się pod moim ciałem, odmawiając posłuszeństwa.
Wampir
podszedł do mnie widząc mnie w takim stanie i otarł moje łzy z twarzy.
- Gdy dałem
ci przedwczoraj swoją krew, poszedłem szukać naszyjnika. Byłem pewien, że
Rebekah go wyrzuciła, a odebrała ci go, tylko aby sprawić ci ból. Nie potrzebne
jej kolejne błyskotki, więc zostawiła go w krzakach przy wejściu. Pomyślałem,
że jest dla ciebie ważny i oto jest – powiedział cicho, patrząc mi w oczy.
Wziął z mojej ręki naszyjnik i spytał wzrokiem o pozwolenie. Skinęłam głową,
nadal nie mogąc uwierzyć. Oto znowu mam naszyjnik. Nie przepadł, nie straciłam
go. Damon stanął za mną i zapiął mi go na szyi. Spojrzałam w lustro stojące
przy drzwiach i dotknęłam opuszkami palców zimnego diamentu pośrodku. Gładziłam
delikatnie metalowe zdobienia i nie mogłam przestać płakać. Momentalnie
odwróciłam się w stronę Damona, który stał przy oknie i podbiegłam w jego
kierunku. Rzuciłam się mu na szyję, mocno się do niego przytulając. Czarnowłosy
był widocznie zaskoczony takim obrotem sprawy, ale nie protestował. Gładził
moje włosy i plecy, lekko mnie kołysząc.
- Dziękuję,
to najlepszy prezent jaki dostałam – szepnęłam mu na ucho i poluźniłam uścisk.
Ostatni raz spojrzałam w jego oczy i ruszyłam w stronę drzwi. Zbiegłam
podekscytowana po schodach, gdzie zastałam Stefana sprzątającego puste kubki po
napojach.
- Znalazłaś
łazienkę? – spytał, widząc moją minę.
- Oczywiście.
Jesteś pewny, że nie chcesz abym ci pomogła? – wskazałam na bałagan pozostały
po imprezie.
- Elena … -
zaczął groźnie, dając mi do zrozumienia, że są moje urodziny.
- Okej, okej
już nic nie mówię. Będę się zbierać – oznajmiłam i ruszyłam w stronę drzwi
wyjściowych.
- Jest noc,
nie pozwolę ci samej iść. Odwiozę cię – odparł i postawił tackę z jedzeniem.
Chwycił po drodze kluczyki od samochodu i otworzył przede mną drzwi.
- Panie
przodem.
- Dziękuję,
panie Salvatore – roześmiałam się i zeszłam po schodach, po czym skierowałam
swoje kroki w stronę czarnego BMV.
Gdy wygodnie
siedziałam w samochodzie i patrzyłam w okno na przemijające nocne krajobrazy,
zdałam sobie sprawę, że dzień dobiega końca. Zaraz wybije północ, a ja będę
miała równe osiemnaście lat. Szczerze mówiąc, myślałam, że to przyjęcie będzie
totalną klapą. Trzeba będzie podziękować Caroline. Zatrzymaliśmy się przed moim
domem. Odpięłam pasy i obdarowałam młodszego Salvatore uśmiechem.
- Dziękuję za
dzisiaj. Do zobaczenia!
Wyszłam z
samochodu i pomachałam chłopakowi. Stałam na ganku, patrząc jak samochód
odjeżdża w czarną noc. Zaczęłam szukać kluczy w torebce, a gdy je znalazłam,
przekręciłam je w zamku. Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem, a
pomieszczenie było zalane mrokiem.
- Halo? –
krzyknęłam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam
światło. Zauważyłam na komodzie małą karteczkę od Jenny.
" Eleno, moja solenizantko.
Pewnie jak to czytasz masz już osiemnaście lat, moja duża dziewczynka! Jestem u
Alarica, wrócę jutro. Jeremy jest u koleżanki. Mam nadzieję, że nie będziesz
czuła się samotna, jak coś zaproś Caroline. Kocham cię"
Jenna
Odłożyłam
kartkę. Jedyne czego chciałam, to iść spać. Spojrzałam na zegarek. Za dziesięć
minut północ. Wszystkiego najlepszego Eleno, gdy się obudzisz, będziesz
doroślejszą i gorszą wersją siebie. Moje sceptyczne podejście nasilało się pod
wpływem alkoholu. Kręciło mi się w głowie, gdy wchodziłam po schodach, więc
musiałam się kurczowo trzymać poręczy. Gdy doszłam do mojego pokoju, nie
zapalając światła zaczęłam zdejmować szpilki. Moje stopy napotkały się z
miękkim dywanem. Usłyszałam dźwięk rozbijanego szkła i nagle światło oświetliło
pokój. Krzyknęłam przerażona, widząc osobę stojącą przede mną. Od razu puściłam
się biegiem po schodach, ale potknęłam się i przeturlałam się po reszcie
stopni. Z mojej skroni leciała krew, ale nie zważałam na to. Musiałam dobiec do
drzwi. Musiałam…
Kolejny krzyk
wydarł się z mojego gardła, pod wpływem rzucenia mnie na ścianę. Przy okazji
rozbiłam wazon, a odłamki szkła wbiły się w moją nogę. Zawyłam z bólu.
- Żałuję, że
cię przedtem nie zabiłam. Wiesz, niby
podwójna zabawa, ale to powoli mi się nudzi – warknęła blondynka. Szła w moją stronę
z szerokim, diabolicznym uśmiechem. Chwyciła mnie za szyję i podniosła.
- Braciszek
będzie ze mnie dumny – powiedziała zadowolona i zacieśniła uścisk. Czułam jak
ulatuje ze mnie życie, jedyne co widziałam to krew i zwycięski uśmiech pierwotnej.
Upuściła mnie i zaczęła się przechadzać wokół leżącej mnie.
- Ludzkie
życie jest takie kruche, nie uważasz? Wystarczy was mocniej przycisnąć i od
razu po sprawie. Śmieszne, doprawdy… - urwała, widząc moje prezenty leżące na
stoliku – Ohhh, masz urodziny? Jakie to ironiczne, co o tym sądzisz? Zginąć w
swoje osiemnaste urodziny, tyle życia przed tobą.
Zakaszlałam
krwią, a pulsujący ból w moich skroniach nie ustępował, a wręcz nasilał się.
Nagle Rebekah
poderwała mnie do góry.
- Ostatnie
życzenie? – spytała piorunując mnie wzrokiem.
Nie
odpowiedziałam, tylko popatrzyłam na nią gardzącym spojrzeniem. Nie miałam
zamiaru jej ulegać. Nie..
- I dobrze.
Nie spełniałabym żadnego – warknęła. Poczułam okropny ból a potem ciemność.
Nie czułam
nic. Nie widziałam nic, oprócz nicości. Czy tak
wygląda śmierć? Czy już umarłam…?
Czułam
jeszcze przez chwilę chłód podłogi i uderzenie zegara. Północ. A potem nie było
już nic.
***
Da dam! I jak? Powiem, że to najdłuższy rozdział jaki pisałam, ale w końcu urodziny Eleny, więc jakby nie było, postarałam się :D
Jak się podoba rozdział?
Nazbierajcie tu dużooo komentarzy, chcę znać waszą opinię ;)
Co do następnych rozdziałów powiem krótko :
teraz...
...zaczynają się kłopoty.
Super!
OdpowiedzUsuńWow, serio był długi, już myślałam że nigdy się nie skończy c:
Ja dalej nie mam negatywnych uwag, ani nic podobnego:)
pisz szybko następny, czekam :D
życzę weny ;*
o Jezusie :o coś ty jej zrobiła? i to w 18 urodziny? haha :D czekam na następny :>
OdpowiedzUsuńhttp://dark-side-jen-law-fanfiction.blogspot.com/
Opłacało się włożyć tyle trudu, bo rozdział sero jest świetny! Życzę Ci, aby każdy kolejny był coraz lepszy :* <3
OdpowiedzUsuńBoski *-*
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next ;)
Pozdrawiam ...
Rozdział naprawdę bardzo dobry! Przyjemnie się go czytało :) Pisz dalej, życzę powodzenia kochana! <3 /Salvatorka
OdpowiedzUsuńŚwietny!!!!
OdpowiedzUsuńSuper urodziny też chce taką niespodziankę xD
Czekam na next ;)
Świetny rozdział przez ciebie chyba się uzależnię :D
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział z kłopotami :)
WOWOWOWOWOOW<3 Rozdział NIEZIEMSKI<3<3<3 Musisz dodać nexta, bo umrę!
OdpowiedzUsuńNiezwykły, niesamowity, nieziemski. Ale jak mogłaś skońcZyć w takim momencie. Proszę bardzo ale to bardzo dodaj szybko kolejny rozdział. Ja nie wytrzymam tego napięcia. Dużo weny. :*
OdpowiedzUsuńDzisiaj znalazłam twojego bloga i jest po prostu świetny! <3 Jest po 2 w nocy a ja siedzę przed komputerem i czytam XD Uwielbiam TVD i Delenę więc czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńDużo weny życzę! :*
Hej Hej ^^
OdpowiedzUsuńTen komentarz nie będzie długi, bo też nie mam za wiele do powiedzenia a wszystko przez brak czasu. Musisz mi to wybaczyć, niedawno skończyłam szkołę i teraz walczę o staż... Zresztą nieważne, przecież nie piszę tego komentarza, żeby cię zanudzić na śmierć xD
I nie martw się, nadrobię wszystkie rozdziały (przeczytałam póki co rozdział 10 i zakładkę "bohaterowie" i powiem ci, że uważam, że masz talent ^^) i widzę potencjał w tym opowiadaniu, dlatego możesz się spodziewać komentarza dotyczącego bezpośrednio treści, tylko nieco później, kiedy będę miała więcej czasu. Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe ^^
Póki co dodaję się do obserwowanych i polecam tego bloga w Google + (oczywiście do niczego cię nie namawiam, że mam cichą nadzieję, że zrobisz z moim blogiem to samo, pomogłoby mi to zyskać nowych czytelników ;D Tak czy siak będę tu zaglądać i w miarę możliwości komentować, masz moje słowo ).
Pozdrawiam cię serdecznie i jeszcze raz przepraszam za taki słaby komentarz ;( Jak mówiłam: gdy znajdę trochę więcej czasu na pewno się poprawię w kwestii komentowania czytanych przez mnie blogów, w tym twojego ;D
Jestem tu pierwszy raz i ominęło mnie aż 9 rozdziałów, czego bardzo żałuję, ponieważ piszesz naprawdę świetnie i bez jakikolwiek zastrzeżeń :) Wszystko opisujesz dokładnie, widać że pisanie tego bloga przynosi ci przyjemność i że chcesz być perfekcyjna w jego pisaniu. I wiesz że prawie ci się to udało :) Rozdzial ciekawy i mam nadzieje ze zawsze bd takie dlugie ^^ Zapraszam do siebie http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/2015/06/rozdzia-v.html
OdpowiedzUsuńFajny blog *.* Zaobserwowałam oczywiście ;) I życzę weny w pisaniu kolejnego <3
OdpowiedzUsuńhttp://trueloveisinmortal.blogspot.com
Skorzystałam z zaproszenia na bloga i nie żałuję :) Przeczytałam już wszystkie rozdziały i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego :* Masz duży talent ;) Kocham to, jak Damon traktuje Elenę :) Jest taki opiekuńczy :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
KLIK
P.S. Niech Elenie nic się nie stanie :) Chociaż skoro piła krew wampira, to może teraz zmieni się w człowieka nocy? Czekam z niecierpliwością :D
Uwielbiam twojego bloga *.* delena awww... Życzę weny i czekam kochana na nn :* dziękuję też za dodanie mojego bloga d. Polecane :*
OdpowiedzUsuńLubi e taką infantylną i pozytywnie ożywioną Caroline. Moment gdy Elena porównuje wyglądanie zabójczo do rozbicia sobie głowy - genialny.
OdpowiedzUsuńAlarick? Czemu wcześniej nic o nim nie było? Stefan przyjacielem, od kiedy? Pominąłem gdzieś ten fragment, czy ty niepotrzebnie przyspieszyłaś i pojechałaś takim streszczeniem? Skąd Elena wie, że Damon jest królem imprez i alkoholu?
Ten rozdział byłby dobry... byłby doskonały, gdyby coś następowało przed nim, albo w poprzednie rozdziały wrzuciła kilka wzmianek, a tak to nagle w tym rozdziale wyskoczyły takie rzeczy "od czapy" ni z tego ni z owego, niczym zając z kapelusza magika.
"nie każdy związek"... jaki związek? Ja tam o żadnym związku wcześniej nie czytałem.
W sumie dobrze, że imprezka się udała, przyda jej się takie odstresowanie i odbicie od problemów dnia codziennego, ale nadal mnie dziwi skąd nagle tyle tych zażyłych przyjaźni, o których wcześniej nawet nie wspomniałaś i dlaczego Caro nie zaprosiła Tylera na urodziny Eleny (bo chyba nie było o nim wzmianki).
Damon oczywiście dał najlepszy prezent i czuje, że kłamał iż Reb wyrzuciła naszyjnik.
Reb się pojawiła, końcówka zaskakuje. Lecę czytać dalej by dziś nadrobić całość.
Pozdrawiam.
Moment, czy w żyłach Eleny wciąż jest krew Damona? Matko, ona chyba jej nie zabiła, prawda? Jak mogłabym to zrobić... Klaus byłby niezadowolony, bo to pewnie on za tym wszystkim stoi :(
OdpowiedzUsuńDamon <3 Doskonale wie, czego Elena chce i daje jej to, a więc punktuje i zdobywa sobie jej uznanie :)
Stefan będzie musiał jęczeć z zazdrości, ale co mnie to obchodzi :D
Ja jestem za Damonem :D
czy mi się wydaje czy Elena zostanie wampirem? :))
OdpowiedzUsuńO jejku, a więc jestem ;) Kurcze, ostatnia scena mnie poraziła :D Cudownie piszesz, fantastycznie opisujesz wszystkie uczucia, dzięki czemu od razu można wczuć się w daną sytuację ;)
OdpowiedzUsuńUrodzinki? Kurde, mnie samą czasami dopada taki strach, co będzie po tych moich urodzinach,tych ważnych ;) Choć to dopiero za kilka miesięcy, to i tak mam czasami stracha :D chyba tak jak Elena ;)
Scena z Damonem również świetnie Ci wyszła ;) tak mrocznie <3 No wieeesz ;) Szkoda mi Stefana, ale cóż, ktoś musi zostać odtrącony ;)
Dobrze, że naszyjnik się znalazł, bo widać, że dla Eleny ma ogromne znacznie, w sumie, nie dziwię jej się ani trochę ;)
Jak tylko znajdę kolejną chwilkę, przeczytam resztę ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Zuza <3
Jest dużo nieścisłości i czytając ten rozdział nie wiedziałam o co chodzi. Nie miałabym pojęcia jaki Alarick gdybym go nie widziała wcześniej w serialu.
OdpowiedzUsuńPóki co z postaci najbardziej podoba mi się Damon, bo jest logiczny i niezmienny, a reszta ma jeszcze słabo nakreślone charaktery i przypisuje im cechy bohaterów z TVD, a nie powinno tak być, bo to twoi bohaterowie, ty ich tworzysz, więc ty powinnaś ich konturować, kolorować, wypełniać, itd. To jest właśnie powód przez który nie przepadam za FF, bo piszący FF często sobie myślą - po co opisy postaci, jak czytają to ci co oglądali serial, po co to i to, jak było w serialu. To ułatwiania, które mnie irytuje, bo na różne rzeczy zwraca się uwagę i przeróżnie można opisać to samo i ja chciałabym poznać twoje opisy, oraz twoich bohaterów, a nie serialowych w innej scenerii i innych wydarzeniach.
http://takamilosc.blogspot.com/