Stałam z opuszczonymi rękoma wzdłuż ciała, nie
mogąc wykonać następnego kroku. Byłam oszołomiona zdarzeniem, które przed
chwilą miało miejsce. Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak dziwnego w
spojrzeniu przyjaciółki. Mieszanka dezorientacji, strachu i… pustki? Bonnie
miała pusty wzrok, jakby ktoś wymazał jej pamięć i usilnie powstrzymywał ją od
powiedzenia czegokolwiek. Tak więc, nie odbiera moich telefonów, jedyne co
słyszę, to irytujący głos na skrzynce głosowej. Po paru nieudanych próbach
skontaktowania się, rzuciłam telefon na łóżko i stanęłam przed toaletką,
opierając się rękoma o jej blat. Podniosłam głowę i ujrzałam swoje odbicie,
pierwszy raz od paru dni. Wyglądałam strasznie – podkrążone oczy były skutkiem
bezsenności, a ta znowuż była przyczyną następujących ostatnio zdarzeń, które
wytrąciły mnie z równowagi. Potargane włosy, które od rana nie widziały
grzebienia i małe ranki na ustach, które
ostatnio często nadgryzałam podczas myślenia.
Chwyciłam czarną szczotkę i powierzchownie
przeczesałam nią moje długie, brązowe włosy. Lekko się elektryzowały, więc
szybko przygładziłam je ręką i zaczęłam zdejmować bluzkę. Ostatnio moją
ucieczką od samotności są długie spacery donikąd albo bieganie z słuchawkami w
uszach i muzyką na największej głośności.
Szybko chwyciłam moje biało-czarne buty do
biegania, czarne legginsy i bawełniany top na ramiączkach. Przebrałam się w
wybrane ubrania, chwyciłam mój odtwarzacz muzyki i słuchawki oraz klucze, po
czym zbiegłam ze schodów.
Nie słyszałam jak Jenna wracała do domu, a teraz
rozmawiała z kimś w kuchni, jednocześnie gotując obiad. Cicho wymknęłam się ku
drzwiom, zostawiłam klucz na szafce po czym wyszłam z domu.
Powietrze było chłodniejsze, niebo było
zachmurzone, ale nie zapowiadało się na deszcz. Była dopiero siedemnasta, więc
miałam dużo czasu zanim się ściemni.
Zaczęłam biec wolnym truchtem, po paru metrach
przyśpieszając. Mijałam park na obrzeżach miasta, który stał opustoszały, gdy nagle zatrzymałam się jak
wryta.
Szybko ukryłam się za wielkim dębem i wychyliłam
głowę zza pnia drzewa. Wśród pustych ławek i brzóz stał mój brat z czarnowłosą
dziewczyną. Była przerażająco blada, do tego stopnia, że wokół jej ciała
odbijało się światło i tworzyło lekką poświatę. Victoria-dilerka, nie mogłabym
jej zapomnieć.
Stali za daleko, abym mogła usłyszeć urywki z ich
rozmowy, więc przyglądałam się gestom jakie wykonują. Dziewczyna kiwała się
lekko na boki, przypominając kogoś, kto jest w stanie lekkiego upojenia. Miała
błędne spojrzenie i co jakiś czas lustrowała Jerem’iego od stóp do głów. Mój
brat zdawał się tym nie przejmować, co ważniejsze, podobało mu się to.
Przybliżał się o parę milimetrów bliżej, wtórując jej śmiechem. Nagle Victoria
pochyliła się w stronę jego szyi, ale jej czarne, proste włosy uniemożliwiały mi
widok tego co robi. Jednak szybko się oderwała i spojrzała się w stronę drzewa
za którym się chowałam. Mój brat skierował swój wzrok w ten sam punkt, więc
wiedziałam, że wiedzą o mojej obecności.
- No pięknie, nie mówiłeś, że masz siostrę
detektywa-rzuciła opryskliwie, zakładając ręce na piersi.
- Nie wiedziałem, że uaktywnią się w niej takie
zdolności-syknął w moją stronę, rzucając mi groźne spojrzenie.
Podeszłam bliżej pewnym krokiem, odwzajemniając
harde spojrzenie dziewczyny. W odpowiedzi przewróciła tylko oczami i ugięła
jedną nogę, sprawiając wrażenie znudzonej całą sytuacją.
- Możesz mi wyjaśnić, co do cholery robisz z nią w
parku? – zapytałam ostro, chwytając go za ramię. Szybko wyszarpnął się z mojego
uścisku i cofnął do tyłu.
- W kogo ty się bawisz? W niańkę? A może moją
matkę?
- Jak możesz… - urwałam. Słowo „matka” wychodzące z
jego ust brzmiało tak oschle i lekceważąco, że wzdrygnęłam się na samą myśl.
Jeremy widocznie też poczuł skruchę, ale nie dał po sobie tego poznać i szybko
się opanował.
- Chodźmy – powiedział cicho zrezygnowany i ujął
pod łokieć Victorię.
Czarnowłosa rzuciła mi gardzące spojrzenie i
uśmiechnęła się zwycięsko, ukazując rząd białych, idealnie prostych zębów.
- Miłego dnia Eleno. Na pewno będzie miły!
Zacisnęłam zęby i spojrzałam na dwójkę odchodzącą w
stronę wyjścia. Zerwałam słuchawki z moich uszu, bo kompletnie opuściła mnie
ochota na bieganie. Chciałam wykrzyczeć wszystko, wyżyć się na czymś, na kimś,
cokolwiek. Żeby nie tkwić tu i tłumić to wszystko w sobie. Patrzyłam jak liście
na chodniku przesuwają się obok moich stóp, a szum drzew nasila się.
Zmarszczyłam brwi, bo również zrobiło się chłodniej. Żałowałam, że nie wzięłam
bluzy, po czym ruszyłam w stronę bramy. Nagle mój naszyjnik przyległ do mojej
szyi, jakby ktoś go ciągnął do tyłu. Zaczęłam się dusić i próbowałam
bezskutecznie odciągnąć metalowy łańcuszek od skóry. Chciałam krzyczeć o pomoc,
ale nikt by mnie nie usłyszał, nie tutaj, w parku na obrzeżach miasta, gdzie
nikt praktycznie nie przychodzi.
Czułam jak moje oddechy stają się coraz płytsze, a
w moich płucach brakuje tlenu. Wycharczałam niezrozumiałe słowa, próbując
obrócić się i zidentyfikować mojego oprawcę.
- Ty mała su… - warknął ktoś, a raczej kobieta.
Ktoś, a raczej „ ktosia" obrócił mnie szybkim
ruchem tak, że widziałam jej twarz.
Ściskający moją szyję naszyjnik, nadal trzymany
przez dziewczynę, uniemożliwiał mi mówienie, ale gdyby nie to, krzyknęłabym ile
sił w płucach. Ręka zaciśnięta na mojej szyi należała do nikogo innego, jak do
Rebeki Mikaelson. Blondynka uśmiechała się pogardliwie i z wyższością.
Podniosła rękę wyżej i moje stopy znajdowały się parę centymetrów wyżej. Jej
wzrok spoczął na naszyjniku, po czym szybkim
ruchem zerwała mi go z szyi, a ja upadłam na ziemię, plując krwią. Dotknęłam
miejsca, gdzie trzymała mnie Rebekah, i na moich palcach pojawiły się czerwone
plamy. Miałam zadrapania i wgłębienia tam, gdzie wbiły się paznokcie
wampirzycy.
- Ładna błyskotka – powiedziała, obracając go w
ręku.
- Oddaj mi go ty podła…
Natychmiastowo zostałam poderwana z ziemi i rzucona
parę metrów dalej, gdzie uderzyłam się głową o drzewo. Pod wpływem uderzenia na
pniu pojawiło się lekkie wgłębienie. Nie mogłam złapać oddechu, czułam się tak,
jakby moje płuco się zapadło.
- Jak mnie nazwałaś? – spytała cicho, lecz w jej
głosie pobrzmiewała groza.
- Suka- plunęłam jej prosto w twarz. Miarka się
przebrała. Blondynka otarła ręką twarz, z furią podniosła mnie i rzuciła na
twardą, brukową ścieżkę. Moja głowa opadła bezradnie na prawy bok i obok
zobaczyłam powiększającą się plamę ciemnoczerwonej krwi. Miałam mroczki przed
oczami, nie obchodziło mnie, czy pierwotna wykona swój ostatni cios. Byłam
gotowa, aby umrzeć. Przed oczami miałam obraz tego, jak zrywa z mojej szyi
naszyjnik, moją najcenniejszą rzecz.
Moje powieki opadły i pogrążyłam się w ciemności.
***
- Mamo! – krzyknęła radośnie mała dziewczynka,
biegając wokół ogródka, omijając drewnianą huśtawkę i mały stawik z fontanną. –
Złap mnie!
Jej brązowe włosy powiewały przy biegu, wpadając
jej na twarz, więc musiała je co jakiś czas odgarniać. Perlisty śmiech dziecka
rozbrzmiewał po całym podwórku, wywołując na twarzy kobiety uśmiech. To po niej
dziewczynka odziedziczyła brązowe oczy, pełne ciekawości i piękne włosy.
- Eleno, poczekaj- powiedziała z uśmiechem i zdjęła
z szyi naszyjnik. Był on posrebrzany, w kształcie koła, na którym widniały
różne zawijasy oraz z małym, czerwonym kamieniem u góry.
- Co to mamusiu? – Elena spytała zaciekawiona,
wychylając głowę, aby zobaczyć połyskujący przedmiot.
- Będzie cię chronił. Jesteś wyjątkowa, wiesz
kochanie? – głos matki zadrżał. Położyła naszyjnik na rozłożonych rękach córki
i zakryła je swoimi własnymi.
- Jak to wyjątkowa? Jestem wróżką? – zapytała
zdziwiona.
- Nie kochanie, nie – matka zaśmiała się przez łzy
– Jak mamusi nie będzie, noś ten naszyjnik i nigdy nie zdejmuj. Będzie cię
chronił i przypominał o tym co mówiłam.
- Mamo, przecież ty będziesz zawsze…
- Otóż nie Eleno. Przepraszam, kochanie.
***
Trochę wcześniej, wena była w miarę...:)
Proszę o komentowanie, czytasz = komentujesz...
Widzę tyle wyświetleń posta a tylko 5 osób komentuje : c
***
Trochę wcześniej, wena była w miarę...:)
Proszę o komentowanie, czytasz = komentujesz...
Widzę tyle wyświetleń posta a tylko 5 osób komentuje : c
Bardzo podoba mi się Twoja wyobraźnia i to, co potrafisz z nią zrobić. Well done. :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ♥ A muzyka super, aż chce się czytać :D czekam na następny, życzę weny ;)
OdpowiedzUsuńOgółem tekst super :))) Ale jedyny dla mnie taki malutki minus to czcionka. Literka O z A mi się myliła czytając, co dłużej mi zajmowało czytanie :) Nie wiem, może tylko mi tak się działo. Pozdrawiam i czekam na asku na informacje o kolejnym rozdziale :) @ibiedrona
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał i życzę weny
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał i życzę weny
ŁAAAAAA <3 Cudowny rozdział <3 Muzyka idealnie dobrana, słowa, tekst <3 Po prostu WOW! Czekam z niecierpliwością na NEXTA :***
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i jeszcze ta piosenka. *-* Już nie mogę się doczekać następnego. :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, mam nadzieję że kolejne będą równie ciekawe :*
OdpowiedzUsuńhttp://thevampirediariesmyhistory.blogspot.com
Fantastyczne i ta retrospekcja Eleny poprostu boskie ;) z niecierpliwowscia czekam na next i życzę weny
OdpowiedzUsuńCałuje xoxo
Cudowny
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać next
Daj szybciutko ;)
Ciekawe co przygotowałaś dla Vicky. To nadal siostra Matta? Bo Elena zdaje się jej nie kojarzyć, a Matta chyba zna, nie?
OdpowiedzUsuńTo "na pewno będzie miły" brzmiało tak ironicznie i sarkastycznie zarazem, że aż dziw, że młodzież na to nie zareagowała.
Damon ją znowu obroni? Spodobał mi się motyw bodyguarda xD
Wstawianie linków do muzyki w środku tekstu nieszczególnie mi się podoba, ale to tylko moje zdanie.
A więc wychodzi na to, że naszyjnik miał Elenę chronić, i że ten naszyjnik nadal należy, albo jest do czegoś potrzebny Rebece.
Nie, Vicky tutaj odgrywa inną rolę, ale nie jako siostry Matta :)
UsuńTa blondyna działa człowiekowi na nerwy :( Myślałam, że Elena spotka się z Damonem, a ta... ech :( Szkoda słów na tą pokrakę :(
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postać Vicky! Stworzyłaś coś zupełnie innego, a co najważniejsza, ona wciąż tu żyje :)
ciekawe co też jej matka miała na myśli.... widzę że tu się szykuje większą tajemnica:)) Vicky mnie jakoś tak wewnętrznie irytuje.... zresztą Jer też. .
OdpowiedzUsuńwww.azylstracencow.blog.pl
Motyw naszyjnika ciekawy, ale jeszcze bardziej mnie ciekawi czyj był wcześniej. Czy był w rękach rodziny Gilbertów od pokoleń (albo raczej nie Gilbertów, bo matka miała inne nazwisko po wyjściu za mąż, wcześniej powinna być pod nazwiskiem panieńskim). Czuję, że ten naszyjnik był Reb.
OdpowiedzUsuńhttp://takamilosc.blogspot.com/