UWAGA! Ważna informacja pod notką! Dotyczy następnego rozdziału!
~~ * ~~
~~ * ~~
Cisza. Chłodny, jesienny wiatr wprawiał w
ruch liście, które z trudem trzymały się na drzewach. To jedyny dźwięk, który
rozlegał się na polanie. Kolor trawy już dawno wyblakł, dając dominację
szarozielonym barwom. Niebo, jeszcze parę chwil temu było nieskazitelne,
jasnoniebieskie, a teraz zasnuło się burzowymi chmurami. W oddali pobrzmiewały
ciche grzmoty, a na horyzoncie pojawiła się przecinająca niebo błyskawica.
Gałęzie drzew, dotychczas uśpione w bezruchu, poruszały się na wszystkie
strony, głośno szeleszcząc. Trawa zaskrzypiała pod butami przybysza, jakby
wydając z siebie przeciągły jęk. Została uciszona liżącymi ją płomieniami
ognia. Kwiaty obumierały w kontakcie z materiałem staromodnej sukni, sunącej
się po ziemi. Przyroda drżała, ostatkami sił próbując uwolnić się z sideł,
jakie na nią narzucono. Bezskutecznie.
Kobieta szła przez obumarłą polanę dumnym
krokiem. Każdy ruch był władczy i przepełniony pewnością siebie. Jej spojrzenie
czarnych oczu było utkwione w widnokrąg, który zamazywał się w dymie,
pochodzącym z palonej trawy. Wiatr bawił się jej ciemnobrązowymi włosami, które
tańczyły z każdym jego powiewem. Długa suknia w kolorze wrzosu, z marszczeniami
przy talii, podkreślała jej śniadą cerę. Jej kroki były bezszelestne.
Gdy znalazła się u skraju lasu, zostawiając
za sobą płonącą polanę, ruszyła w głąb ciemnego gąszczu drzew. Szum świerków i
sosen ucichł, gdy przechodziła obok nich. Liście momentalnie spadały z drzew, a
gdy dotknęły ściółki stawały się podgniłe. Ptaki odleciały z głośnym krzykiem,
głośno łopocząc skrzydłami. Jeden z nich, który nie zdążył w porę wzbić się w
powietrze, upadł na ziemię przed stopami kobiety. Z małą dziurą w miejscu,
gdzie wcześniej biło serce.
~~ * ~~
Obudziłam się ze zduszonym krzykiem i
gwałtownie podniosłam się do pozycji półsiedzącej. Przeczesałam drżącymi rękoma
włosy, ze świstem wypuszczając powietrze z ust. Damon przewrócił się w moją
stronę, lekko uchylając zaspane powieki.
- Co się stało? – zapytał, nadal nie
otwierając oczu.
- Nic, to tylko koszmar. Tylko koszmar –
szeptałam jak mantrę, próbując uwierzyć we własne słowa. Jakoś nie szło mi to
dobrze.
Poczułam delikatne głaskanie po plecach,
co trochę mnie uspokoiło i moje mięśnie lekko się rozluźniły.
- Połóż się, cały czas budziłaś się w
nocy – odparł zmęczonym głosem wampir.
Całą noc byłam na nogach. Nie mogłam
zmrużyć oczu, ponieważ ukazywały mi się obrazy, które chciałabym zapomnieć.
Były przerażające i nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogłyby być prawdziwie.
Nie mówiłam Damonowi o czym śniłam, nie chciałam go martwić i zresztą nie
byłabym w stanie oddać tego co czułam słowami. Westchnęłam ciężko i położyłam
się na plecach, wpatrując się w sufit. Była piąta rano, patrzyłam przed chwilą,
a raczej co parę sekund sprawdzałam godzinę. Nie wiem czemu to robiłam.
Wtuliłam się w tors Damona, który przytulił mnie do siebie i nakazał mi
spróbować zasnąć. Posłusznie przymknęłam spuchnięte oczy, pozornie się
wyciszając i normując oddech.
Spałam, jeśli można tak nazwać stan
udawania i zaciskania na siłę powiek, tylko dwie godziny. Była już siódma, więc
dłużej się nie męcząc, wyplątałam się z uścisku chłopaka i wymknęłam się do
salonu na dół. Włączyłam telewizor, ale obserwowałam tylko zmieniające się
obrazy, ponieważ wyłączyłam dźwięk. Wpatrywałam się tępym wzrokiem w ekran,
siedząc jak na szpilkach. Moje ciało reagowało na nocne mary, jak na coś
prawdziwego, jakby miało się to zdarzyć. Absurdalne.
Podskoczyłam, gdy usłyszałam dźwięk
bitego szkła, dobiegający z kuchni. Po drodze, chwyciłam leżący na blacie nóż i
powoli skradałam się do pomieszczenia. Rozglądnęłam się dookoła, jakby
oczekując, że ktoś wyskoczy zza rogu. Nikogo nie było, żadnego śladu jakiejkolwiek
obecności. Nawet nikogo nie wyczułam, a przecież miałam taką możliwość. Na
podłodze leżała szklanka, a raczej pozostałości po niej. Wszędzie walały się
odłamki szkła i kałuża wody. Niepewnie zebrałam je na szufelkę, a mokre miejsce
wytarłam ścierką. Gdy było posprzątane, dźwignęłam się z klęczek i krzyknęłam,
gdy zobaczyłam w oknie naprzeciwko czyjeś odbicie. Odskoczyłam w tył, rzucając
w tym samym momencie w kierunku szyby, dotychczas trzymany w ręce nóż.
Narzędzie przebiło cienką strukturę i wyleciało na zewnątrz z głośnym hukiem.
Postać zniknęła, a ja tylko narobiłam bałaganu. Złapałam się za głowę,
tłumacząc się nieprzespaną nocą i majaczeniem. W trakcie zbierania szkieł, do
kuchni wparował Damon.
- Co tu się stało? – wskazał na rozbitą
szybę i mnie na klęczkach.
- Przewidziało mi się coś, nie spałam
całą noc i jestem zmęczona – wytłumaczyłam się zmęczonym głosem i wstałam – Idę
po nóż.
- Nóż?!
- Rzuciłam nim w szybę – odparłam
beznamiętnie, wzruszając ramionami.
Czułam się wyssana z emocji, mimo że parę
minut temu byłam przerażona i roztrzęsiona. Weszłam do ogródka i znalazłam leżący tam
wcześniej wspomniany przedmiot. Był zaplątany w krzaku róży, ale szybko go
stamtąd wydobyłam. Chciałam go podnieść, ale nagle gdy moja ręka była w połowie
drogi do wykonania tej czynności, nóż zaczął się unosić w kierunku mojej dłoni.
Zamarłam, cofając rękę, a on upadł z powrotem na ziemię. Przekrzywiłam
zaciekawiona głowę i spróbowałam jeszcze raz, tym razem skupiając się na tym,
co chcę osiągnąć. Narzędzie unosiło się powoli, a gdy zamknęłam je w dłoni, na
moją twarz wstąpił satysfakcjonujący uśmiech. Może to mały krok, ale znaczący,
biorąc pod uwagę to, że prawie nie mam pojęcia o używaniu moich mocy. Wróciłam
do domu, pełna w skowronkach, nie mogąc doczekać się zrelacjonowania sytuacji
Damonowi. Zastałam go siedzącego w salonie, bez koszulki, w samych czarnych
jeansach, tych które miał na sobie wczoraj.
- Może byś się ubrał? – zaproponowałam,
chociaż w głębi duszy nie miałam nic przeciwko między takim małym torturom.
- Przeszkadza ci to? – zapytał zdziwiony,
z miną niewiniątka.
- Rozpraszasz mnie. Znowu.
- W takim razie popracujmy nad
opanowaniem i samokontrolą.
- Jesteś…
Urwałam, uciszona pocałunkiem.
Uśmiechnęłam się lekko i parsknęłam śmiechem, odsuwając się od Damona.
- Jestem za tym, abyśmy rozmawiali, a nie
załatwiali wszystkie sprawy całowaniem.
- Mi osobiście to nie przeszkadza, jesteś
jedyną marudą w tym domu – uśmiechnął się krzywo.
- Jestem jedyna, bo jest nas tylko dwóch
– upomniałam, siadając na nim okrakiem – A to nie oznacza, że masz
dyskryminować kobiety.
- Jakżebym śmiał! – żachnął się z udawaną
urazą – Powiesz mi w końcu o czym tak śnisz? – przekrzywił głowę na bok
zaciekawiony.
- To nic ważnego – odparłam wymijająco,
schodząc z kolan Damona i siadając obok niego.
- Jasne. Może to Stefan? W końcu łączy
was taka silna więź – ostatnie słowa celowo podkreślił, a całość wypowiedział
kpiącym tonem.
- Masz mnie. Och Stefanie, jak mam żyć
bez Ciebie? Nieprzespane noce, dni zaprzątane myśleniem o Tobie! Oh Romeo ty
mój! – jęczałam teatralnie, gestykulując niczym Julia ze sceny balkonowej.
Damon dał mi klapsa w udo i udawał
obrażonego. Spojrzałam na niego wymownie, powstrzymując się od śmiechu. Lubiłam
jak był zazdrosny, chociaż dobrze to maskował, jednak ja wiedziałam swoje.
- Mam dla Ciebie niespodziankę.
Rzuciłam mu zaskoczone spojrzenie,
próbując go rozszyfrować.
- Jenna przyjeżdża z Jeremy’im za godzinę
– odparł powoli, trzymając mnie w napięciu.
Wydałam z siebie okrzyk radości i
rzuciłam się mu na szyję. Cmoknęłam go przelotnie w policzek i wbiegłam jak
burza na górę. Przerzuciłam zawartość mojej szafy w poszukiwaniu czegoś
stosownego. Cała drżałam z podekscytowania, ponieważ nie widziałam ciotki i
brata już miesiąc, może dłużej? Nie wiem, nie liczyłam, straciłam rachubę. Potrzebowałam
kogoś, kto pomógłby mi podjąć decyzję i ocenić, czy jestem gotowa na wizytę
moich bliskich. To właśnie zrobił Damon. Wampir wszedł do mojego pokoju pół
godziny przed ich przyjazdem i oznajmił, że będzie się kręcił tu w okolicy i
daje mi prywatność podczas spotkania z rodziną. Byłam mu wdzięczna za taki
gest. Wiedziałam, że w głębi duszy ma wątpliwości co do mojej samokontroli, ale
podczas naszego pobytu w domku nieświadomie brałam udział w lekcjach, które
prowadził wampir. Nie spodziewałam się, że to specjalnie po to, abym mogła
zobaczyć moich bliskich.
Przejęta, siedziałam na kanapie w
salonie, a do spotkania zostało jeszcze piętnaście minut. Miałam mały problem z
ubiorem, ale postanowiłam na wygodę i prostotę – czyli sukienkę z
rozkloszowanym dołem w kolorze mięty. Na nogach miałam białe, koronkowe balerinki.
Z włosami nie robiłam nic specjalnego, tylko poczesałam je i upięłam parę
kosmyków po bokach.
Wybijałam nerwowy rytm palcami na stoliku
do kawy, tupiąc przy tym nogą. Czemu się tak stresowałam?
- Opanuj się – mruczałam pod nosem,
głośno wdychając i wydychając powietrze. Policzyłam do dziesięciu i ku mojej
uldze ktoś zapukał niepewnie do drzwi.
- Jenna – szepnęłam, gdy otworzyłam
drzwi.
Stali tam i patrzyli przerażeni dookoła –
moja rodzina. Rzuciłam się ciotce na szyję, a potem uściskałam brata.
- Wchodźcie – zachęciłam ruchem ręki i
przepuściłam ich przodem.
Widziałam jak niepewnie stąpają po
drewnianych panelach i lustrując wszystko wokoło. Parzyłam herbatę, gdy oni
siedzieli w salonie i rozmawiali między sobą przyciszonym głosem. Przygryzłam
wargę ze zdenerwowania, które wynikało z długiej rozłąki. W powietrzu wisiała
krępująca atmosfera, ale miałam nadzieję, że szybko ją przezwyciężymy.
Przyniosłam i postawiłam na stoliku kubki
z parującym płynem. Jenna wzięła swój kubek i oplotła go palcami.
- Co słychać w Mystic Falls? – zagaiłam.
- To co zwykle, morderstwa co prawda
ustały, ale policja jest czujna. Mama twojej Caroline, Liz cały czas spędza na
posterunku, a jej córka chodzi po nocach z jakimś chłopakiem. Ostatnio kłócili
się pod naszym oknem – mruknęła Jenna, upijając łyk herbaty.
Caroline z kimś się kłóciła? Musze ją o
to wypytać przy najbliższej okazji. W sumie dawno nie słyszałam od niej wieści
o Tylerze, chłopaku z którym chodzi, chodziła? Nie mam pojęcia.
- A… jak sobie radzicie?
Jenna popatrzyła na mnie bacznie, ale z
troską. Jeremy bawił się swoimi palcami i milczał uparcie.
- Tęskniłam za Tobą. My tęskniliśmy –
wskazała na chłopaka – Szalałam z niepokoju, gdy zniknęłaś. Potem twoja
przyjaciółka zadzwoniła i powiedziała, że gdzieś wyjechałaś, ale ja nie
wierzyłam. Ale widocznie to prawda, skoro tu jesteśmy.
- Uwierz Jenna, miałam powód do wyjazdu –
odparłam spokojnie.
- Jaki?
Wiedziałam, że o to zapyta, ale nie
mogłam powiedzieć jej prawdy.
- Ostatnio wiele się w moim życiu
wydarzyło, musiałam odciąć się na chwilę od miasta – wyjaśniłam, patrząc się na
boki, unikając spojrzenia ciotki.
- Twoje życie, jest także cząstką naszego
życia. Eleno, jesteśmy twoją rodziną – powiedziała drżącym głosem, odstawiając
nadal trzymany kubek – Nam też było ciężko.
- Wiem ciociu, przepraszam – wyszeptałam
i uściskałam ją.
Ucisk został odwzajemniony i wkrótce obie
zanosiłyśmy się łzami, obiecując sobie różne rzeczy i przepraszając się
nawzajem. Do przytulania niechętnie przyłączył się Jeremy, który wkrótce
wymigał się, idąc do łazienki. Zostałyśmy same z Jenną w salonie i
rozmawiałyśmy o wszystkim, jak nigdy dotąd. Jakbyśmy były siostrami. Po długim
czasie bez skrępowania śmiałyśmy i żartowałyśmy. Przeprosiłam na chwilę mojego
gościa i poszłam na górę, zobaczyć co u brata. Zastałam go siedzącego na
krześle w sypialni i patrzącego się w okno.
- Jer? Wszystko ok? – zapytałam
niepewnie.
Odwrócił się gwałtownie i wstał z fotela.
Zawahał się, ale rzucił mi płochliwe spojrzenie, kiwając lekko głową.
- Jak tam… sprawy z Victorią? –
zagadnęłam, siadając na łóżku. Poklepałam miejsce obok siebie i skinęłam głową
zachęcająco. Usiadł, wyraźnie się wahając, po czym lekko rozluźnił dłonie
ściśnięte w pięść.
- Rozstaliśmy się – burknął pod nosem,
wlepiając pusty wzrok w swoje buty.
- Przykro mi – szepnęłam, głaszcząc go po
plecach.
Co prawda, nigdy nie byłam za związkiem
jego i tej dziewczyny. Wydawała mi się podejrzana, a może tylko sobie to
uroiłam? Porzuciłam swoje przemyślenia na ten temat i pocieszałam brata, jak
tylko mogłam. Był moją rodziną i cierpiał. Nie mogłam stać i bezczynnie
patrzeć, jak traci osobę, którą widocznie obdarzył jakimś uczuciem. Po paru
sekundach do pokoju weszła Jenna, zaniepokojona moją długą nieobecnością i
zastała nas przytulających się do siebie.
- Co się stało? – spytała zdziwiona tym
niecodziennym widokiem.
- Nic, sprawy na linii siostra-brat –
uśmiechnęłam się lekko i wypuściłam z objęć Jeremiego.
Czyżbym się przewidziała czy zobaczyłam na
jego ustach lekki uśmiech wdzięczności?
- Będziemy się już zbierać – oznajmiła
Jenna, przepuszczając mojego brata w drzwiach – Dziękuję za spotkanie, bardzo
nam pomogło. Mam nadzieję, że niedługo się znowu zobaczymy.
- Oczywiście ciociu – szepnęłam, powstrzymując
łzy – Oczywiście.
Rzuciłam się Jennie na szyję i mocno
uścisnęłam. Przymknęłam powieki, a po moich policzkach popłynęły słone łzy. To
było pożegnanie. Ja to wiedziałam.
Pomachałam odjeżdżającym, hamując kolejny
potok łez. Gdy samochód zniknął za drzewami, przy mnie momentalnie znalazł się
Damon.
- Jak minęła wizyta? – zapytał, rzucając
mi ukradkowe spojrzenie.
Nie odpowiedziałam, tylko weszłam do
środka, rzucając się na kanapę. Zacisnęłam dłonie, przykładając je do
policzków. Poczułam dotyk na moim ramieniu i chwilę później przytulałam się do
Damona, który lekko mnie kołysał. Przylgnęłam do niego całym ciałem, ukrywając
głowę w zagłębieniu na jego szyi.
- To było pożegnanie – szlochałam – Już
nigdy ich nie zobaczę.
Usnęłam w ramionach chłopaka, znużona
intensywnymi spazmami.
~~*~~
Witam wszystkich przybyłych! Uroczyście oświadczam, że w następnym rozdziale ukaże się wyczekiwana postać - Tatia. Mam wszystko napisane, rozdział, że tak powiem finałowy będzie miał taką samą długość co ten, czyli cztery strony w Wordzie. Myślę, że to długość "w miarę". Mam nadzieję, że uda mi się was zbić z tropu i zaskoczyć! A mam coś takiego w planach :) Szkoła się zaczęła, więc rozdziały będą ukazywać się co tydzień/max. dwa. W tym roku zamierzam się wykazać!
Przewiduję, że do końca opowiadania na blogu jeszcze jakieś 10-15 rozdziałów. Trochę jeszcze się razem pomęczymy, hah ;) Ale mam pomysły na kolejne dwa blogi, więc szybko was nie opuszczę!
Jeszcze coś. Zauważyłam, że wiele z was uważa Tatię, za postać z serialu. Otóż nie! Tatia jest wykreowaną przeze mnie postacią, której tylko imię zaczerpnęłam z TVD! TATIA NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z SERIALEM! Jej dokładny opis ujrzycie w następnym rozdziale, więc nie mylcie jej z sobowtórem Amary!
Jeszcze coś. Zauważyłam, że wiele z was uważa Tatię, za postać z serialu. Otóż nie! Tatia jest wykreowaną przeze mnie postacią, której tylko imię zaczerpnęłam z TVD! TATIA NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z SERIALEM! Jej dokładny opis ujrzycie w następnym rozdziale, więc nie mylcie jej z sobowtórem Amary!
Super!
OdpowiedzUsuńJesteś świetna! Uwielbiam Twojego bloga. Nie mogę się doczekać kiedy dodasz następne rozdziały, tylko proszę, więcej Elena i Damon.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! :)
Moim zdaniem powinno byc mniej Eleny i damona. Oczywiście uwielbiam damona lecz to robi się juz przesłodzone!! Troche akcji by się przydało.
OdpowiedzUsuńCzekam na Tatię! *-*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, pozdrawiam!
Pani Salvatore 💕
Bardzo dobrze że to wytłumaczyłaś, bo ja od początku byłam przekonana że chodzi o tego sobowtóra :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to naprawdę świetny! :D Choć za dużo się nie podziało to i tak się cieszę że coraz bardziej brniesz w Delene <3
Nie wiem za bardzo co napisać, bo jak zwykle rozdział jest świetny i jest Delena, którą wspieram i kocham całym serduszkiem. Podobał mi się opis tego snu-nie-snu z początku, bardzo dopracowany i tajemniczy. Ogólnie - patrząc też przez pryzmat innych rozdziałów - chciałabym CI powiedzieć, że strasznie się cieszę, że nie zawiodłaś na płaszczyźnie emocjonalnej relacji Damona i Eleny. Jest dużo opowiadań, w których oni nagle się schodzą, są ze sobą i tak dalej, ale ich związek jest pusty - nie ma żadnej więzi emocjonalnej właśnie, tylko zwrot bardziej na ich związek fizyczny. U Ciebie jest wszystko i jestem z tego powodu naprawdę przeszczęśliwa i CI gratuluję <3 Jakkolwiek by to nie było chaotyczne, co właśnie napisałam :D
OdpowiedzUsuńNo nic, dziękuję za rozdział, bo tak fajnie było go przeczytać, siadając dopiero co do komputera po całym zabieganym dniu. Czekam oczywiście na następny i ściskam mocno! :*
Super!!! Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńA Damon tak się zmył? mógł się wtrącić w urocza pogawedke. w końcu on prawie jak rodzina :))
OdpowiedzUsuńkto t był tam za tym oknem? bo jakoś nie sądzę żeby faktycznie jej się przewidziało... czyżby Tatia? ale to by znaczyło że ich kryjówka została odkryta i nie jest już tam bezpiecznie...
Jer rozstał się z victoria! no cudowna wiadomość. może w końcu wyjdzie na prostą...
Dziwią mnie bardzo reakcje bohaterów w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze Elena jeszcze w poprzednim bała się, że cioteczkę i braciszka wyssie, a tutaj jak się dowiaduje nagle o ich przybyciu, to zero stresu i po prostu idzie się stroić i pindrzyć. Pustak maksymalni z niej wylazł.
Po drugie, Damon jako organizator spotkania i dla bezpieczeństwa, by w razie potrzeby Elenę powstrzymać gdyby zechciała chapsnąć, powinien pozostać w domku. Wyszedł z niego niedojrzały, nierozsądny i nieodpowiedzialny dupek.
Po trzecie, ciotka tak długo nie widzi Eleny i nie zadaje pytań, nie robi awantur, nie żąda wyjaśnień.
Po czwarte, Jerry reż jakiś niemrawy, ale jego tłumaczą narkotyki, bo być może znowu był na haju i tak to się objawia.
Pozdrawiam.
Zaskoczyło mnie, że Elena tak się ucieszyła z tego przyjazdu ciotki. ostatnio tak się jej bała, a tutaj była mega zadowolona z tego powodu. To mnie dziwi i nie wiem jak to rozumieć. Może po prostu chęć zobaczenia rodziny wygrała ze strachem? Innej opcji nie widzę na razie;D Rozśmieszyła mnie ta scena z nożem. Musiała się bardzo wystraszyć skoro wpadł jej do głowy pomysł, żeby rzucać nożem w okno. Wydaje mi się, że jest na skraju załamania skoro wszystko tak bardzo bierze do siebie. Przeżywa sny, rzuca nożami... A Damon nic nie widzi. Ciekawi mnie czy to naprawdę będzie pożegnanie Eleny z rodziną i co dalej dla nas szykujesz;) pozdrawiam! ;**
OdpowiedzUsuń