Od samego rana siedziałam na sofie jak na
szpilkach. Nerwowo uderzałam palcami o blat stolika, wybijając nierówny rytm.
Stefan podczas zanoszenia bagaży do samochodu, do czego sam się zaoferował,
ponieważ uważał, że jestem słaba, rzucał mi niepokojące spojrzenia. Widziałam w
jego wzroku niepokój, gdy widział jaka jestem podekscytowana. Pewnie bał się
mojego rozczarowania, ponieważ nikt z nas nie wie w jakim stanie znajduje się
Damon. Widziałam wiele jego twarzy i nie boję się zastać tego, co jest mi
przeznaczone zobaczyć. W mojej głowie gościł strach i podekscytowanie, dwie
sprzeczne emocje, które były takich wielkich rozmiarów, gotowe eksplodować we
mnie.
Zupełnie zapomniałam jak to jest być
człowiekiem. Przypomniał mi o tym Stefan, który dopilnował, abym spakowała
wszystkie ciepłe ubrania i inne rzeczy, potrzebne do funkcjonowania każdej
istocie ludzkiej. Gdyby nie on, połowę z zawartości walizki bym po prostu
pominęła i nie wzięła. Musiałam nawet usiąść na moim bagażu, ponieważ nie
chciał się domknął. Salvatore zaplanował tygodniowy pobyt w Nowym Yorku. Nowy
York. Odwiedzę miasto, które nie śpi. Nigdy tam nie byłam, ale zawsze o tym
marzyłam. Szkoda, że jadę tam w takich okolicznościach. Gdy znajdę Damona,
nakłonię go, abyśmy kiedyś wybrali się tam na wakacje. Z rozmarzenia wyrwał
mnie Stefan, który delikatnie puknął mnie w ramię, wskazując głową na drzwi.
Uśmiechnęłam się wesoło, poprawiłam guziki beżowego płaszcza, który miałam na
sobie i ruszyłam w ślad za nim.
Gdy zajęłam miejsce obok niego, włączyłam
ogrzewanie, ponieważ na zewnątrz było naprawdę zimno. Próbowałam powstrzymać
szczękanie zębami, ale to było mimo mojej woli. Pozostawało mi czekać, aż w
aucie zrobi się ciepło.
– Lecimy samolotem? – zapytałam
zszokowana, patrząc jak mijamy znak lotniska i kierujemy się na drogę, do niego
prowadzącą.
– Tak będzie szybciej – oznajmił
spokojnie Stefan, koncentrując się na drodze.
Ta sytuacja przypomniała mi podróże z
Damonem. Wampir nie musiał patrzeć na drogę, a ja mu ufałam. Całą swoją uwagę
koncentrował na mnie albo na rzucaniu kąśliwych i sarkastycznych uwag, których
tak bardzo mi brakowało. Zasępiłam się, wbijając wzrok w moje nogi, na których
były jasnoniebieskie jeansy.
– Wszystko w porządku?
Pytanie Stefana wyrwało mnie z
zamyślenia. Odpowiedziałam mu słabym uśmiechem i pokiwałam głową, po czym wpatrywałam
się w mijające krajobrazy. Wszystko było okryte lekkim, białym puchem, niczym w
bajkowej krainie. Na zewnętrznych szybach samochodu zagościł szron, który
malował na nich przepiękne obrazy. Te dzieła natury wywołały u mnie lekki
uśmiech. Wszystko było takie piękne i delikatne, będąc przy tym takie ulotne.
Zupełnie jak moje życie teraz.
– Jak zdobędziemy bilety?
Stefan zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
– Jestem wampirem, poradzimy sobie.
Wzruszyłam tylko ramionami, przypominając
sobie tą przydatną umiejętność wampirów, jaką jest hipnoza. Będzie mi jej
brakować. Chyba.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zmorzył mnie
sen. Obudziłam się gwałtownie zaczerpując powietrza i zanim zorientowałam się,
że nadal jestem w aucie, kurczowo chwyciłam się klamki samochodu.
– Elena?
Popatrzyłam w lewo, ciężko oddychając.
Stefan oderwał wzrok od drogi i wpatrywał się we mnie z niepokojem.
– Nic mi nie jest – wydusiłam,
przeczesując palcami włosy. – To tylko taki odruch, pozostały po paru
miesiącach spędzonych w grobowcu.
Wampir pokiwał współczująco głową i
ponownie skupił się na jeździe.
– Ile już jedziemy?
– Trzy godziny. Jeszcze parę minut i
będziemy na lotnisku.
Ucieszyłam się na myśl, że już niedługo
wsiądę do samolotu i choć na chwilę zostawię za sobą problemy Mystic Falls. Nagle
sobie o czymś przypomniałam.
– Mówiłeś, że moi przyjaciele się ze mną
zobaczą – odparłam z zarzutem.
Nastało przejmujące milczenie. Obiecał
mi, że odwiedzą mnie Caroline, Bonnie i inni, ale nie dotrzymał słowa, a
tymczasem ja jadę do Nowego Yorku i nie wiadomo kiedy wrócę, a oni szaleją z
niepokoju.
– Stefan!
– Elena, to odrębna sprawa…
– Obiecałeś! – zaoponowałam niczym małe
dziecko.
– Nie mam z nimi kontaktu.
– Jak to? Przecież…
– Po twojej śmierci drogi nas wszystkich
się rozeszły.
Osłupiałam. Jak to możliwe, że dotąd
bliscy sobie ludzie, od tak, schodzą sobie z drogi i porzucają kontakty?
Powinni się wspierać, a nie zamiatać brudy pod dywan i udawać, że nic się nie
stało.
– Czyli oni nic nie wiedzą o mnie? –
wydukałam.
– Tak.
Opadłam z powrotem na miękkie siedzenie.
Przed nami majaczył się duży budynek lotniska, a przed nim ogrom aut, które
wjeżdżały na parking i zajmowały na nich miejsce. My także zaparkowaliśmy na
jednym z wyznaczonych pól. Wysiadłam z auta i oparłam się o nie, wpatrując się
w zabieganych ludzi, ciągnących za sobą walizki i patrzących nerwowo na swoje
karty, na których mieli napisane najważniejsze informacje potrzebne do
znalezienia swojego miejsca na lotnisku. Stefan chwycił obie walizki i skinął
głową, abym szła za nim.
Ruszyłam przed siebie, ze spuszoną głową,
w której wirowały myśli na temat moich przyjaciół. Czy to prawda, czy naprawdę
wszyscy odwrócili się od siebie? A może Stefan zataja prawdę? Nie przychodziły
mi do głowy pomysły dlaczego miałby to robić. Jak za mgłą pamiętam moment, gdy
Salvatore zahipnotyzował odpowiednich ludzi, aby nas przepuścili bez biletów i
bez konieczności kontroli. Zostaliśmy skierowani wprost do tunelu, który
prowadził do wejścia do samolotu. Zajęliśmy wybrane miejsca, a nasz podręczny
bagaż został umieszczony w szafkach nad
naszymi głowami. Rozglądnęłam się dookoła, czując pod plecami miękkie oparcie,
naprzeciw widząc wysuwane stoliki, a między miejscami była widoczna duża
przerwa, tak, że mogliśmy swobodnie siedzieć.
– Pierwsza klasa – uświadomiłam sobie,
łącząc fakty. – Serio Stefan?
Wampir wzruszył ramionami, lekko się
uśmiechając.
– Lecisz po raz pierwszy do Nowego Yorku,
więc ta podróż ma być niezapomniana, a to zapewnia odpowiedni komfort lotu.
– Dziękuję – zarumieniłam się lekko. –
Ale nie musiałeś tak się starać.
Wyjrzałam za małe okienko, przez które
widać było pasy, z których startowały albo lądowały samoloty. W budynku
lotniska, przez wielkie, szklane okna wyglądali ludzie z uśmiechami na
twarzach. Mimowolnie wykonałam ten sam gest. Nagle na środku stanęła ładna,
blond włosa stewardessa zapowiadająca lot i wyjaśniająca szczegóły. Gdy wyszła,
wcześniej puszczając oczko do siedzącego obok Stefana, samolot ruszył.
Z początku poruszaliśmy się po pasach,
stopniowo zwiększając prędkość. W pewnej chwili poczułam unoszenie i stłumiłam
w sobie krzyk, gdy wznosiliśmy się coraz wyżej. Stefan nakrył moją dłoń swoją,
co mnie trochę uspokoiło i przypomniało o jego obecności.
– Nigdy nie leciałam samolotem –
wyznałam, wyglądając nieśmiało przez okno, z którego rozciągała się wspaniała
panorama.
– Kiedyś musi być ten pierwszy raz –
szepnął mi na ucho i szybko się odsunął, nim zdążyłam się speszyć.
Wszystkie łąki, pola, wyglądały jak
kolorowe łaty naszyte na ubranie, niczym mapka, gdzie budynki wyglądają jak
małe czarne mrówki. Parę minut później dryfowaliśmy nad chmurami, które
zasłoniły widoki. Rozciągały się niczym ocean, nie było widać ich końca,
wydawałoby się, że są jak wata cukrowa, lekki puch. Tworzyły przeróżne
kształty, ale niekiedy były czymś na kształt gładkiej tafli wody. Zaparło mi
dech w piersi, chłonęłam te wszystkie obrazy, chcąc zapamiętać jak najwięcej. Wyobraziłam
sobie drogę powrotną, z Damonem u mojego boku. Jego ręka przy mojej ręce,
gładząca ją od nadgarstka, wspinając się coraz wyżej, do ramienia, wywołując u
mnie przyjemny dreszcz. Jego chłodny oddech na mojej szyi i oczy, tęczówki
koloru lazuru przenikające mnie, dotykając mojej duszy, obnażając wszystkie
moje sekrety i słabości. Przegryzłam wargę, przytykając czoło do zimnego
okienka. Nie mogłam się rozkleić, nie mogłam myśleć o tych wszystkich cudownych
chwilach, ponieważ tak mi go brakuje. Nie widziałam go sześć miesięcy, a to
wystarczający czas, aby wariować z tęsknoty. Drżałam na każdą myśl o nim, o
wspólnie spędzonych chwilach, o tych pięknych momentach.
Podniosłam głowę, gdy podeszła do nas
wcześniej wspomniana blond włosa stewardessa. Właśnie proponowała mi i
Stefanowi, a w szczególności Stefanowi, coś do picia lub jedzenia.
– Może czerwone wino? – zachęcała
cukierkowym głosem, pochylając się i eksponując tym samym wydatny biust.
Zrobiło mi się niedobrze. Przewróciłam
oczami, gdy Salvatore odmawiał jej, a ona nadal zachęcała do zamówienia czegoś.
Przecież wampiry nie jedzą ludzkiego jedzenia, więc po co ciągnie tą gadkę w
nieskończoność?
– Chcesz coś Eleno?
Popatrzyłam na Stefana spod przymrużonych
powiek, powoli przenosząc wzrok na blondynkę.
– Podziękuję – oznajmiłam, wracając do
oglądania chmur.
Stewardessa westchnęła zawiedziona i
pożegnała bruneta uroczym uśmiechem. Przymknęłam oczy, chcąc odpocząć od tego
wszystkiego. Po jakimś czasie Stefan puknął mnie w ramię, a ja podskoczyłam w
miejscu.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmił wesoło i
zachęcił do wyjrzenia przez okienko.
Podekscytowana od razu skierowałam swój
wzrok w tamtą stronę i zamarłam. Rozchyliłam usta i szeroko otwartymi oczami
wpatrywałam się w czarną głębię, pełną światełek. Był już wieczór, dzięki czemu
oświetlenie miasta zapierało dech w piersiach, szczególnie z takiej
perspektywy.
– Nowy York – szepnęłam.
~~*~~
Jest i kolejny! Zaczynamy poszukiwania Damona oraz wycieczkę po mieście, które nigdy nie śpi.
Okej, chciałam jakoś bardziej się rozpisać, ale za pół godziny muszę już wyjść z domu, a nawet się nie poczesałam więc no ;--;
OdpowiedzUsuńPowiem Ci tylko, że rozdział przeczytałam i bardzo mi się podoba! :D Na pewno zrobi się ciekawie, NYC skrywa w sobie niejedną niespodziankę. Tylko czekać, aż Ele odkryje którąś z nich:)
L x
O mamo! Doczekałam się! W końcu nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńWybacz, skarbie, ale przeczytam i skomentuję dopiero wieczorem, ok? Właśnie wróciłam z nocnego maratonu Igrzysk Śmierci (AAAAAAAA *-*) i padam na twarz.
Jak na razie przesyłam mnóstwo buziaków :***
Klaudia99
Jestem! Może nadal nie bardzo wyspana, ale przynajmniej oczy mi się nie zamykają :D
UsuńRozdział dobry, choć nieco krótki :(( Świetne opisy jednak wszystko wynagradzają! Sama też nigdy nie leciałam samolotem, ale ty sprawiłaś, że poczułam się tak, jakbym siedziala obok Eleny i patrzyła na panoramę NY :))
Oczywiście najlepiej byloby oglądać NY ze starszym bratem Salvatore... Mam nadzieję, że wkrótce go nam oddasz, bo zaczynam co raz bardziej tęsknić!
Skoro już o braciach Salvatore mowa, tego młodszego też bardzo lubię :)) Podoba mi się jego relacja z Elką. Szkoda że tak rzadko wplatasz ten wątek do opowiadania. Bo Damon może sprawiać, że Elena jest szczęśliwa. Ale to Stefan sprawia, że się uśmiecha ;))
Jestem zniecierpliwiona nie tylko, przed spotkaniem z Damonem, ale również resztą bandy z Mystic Falls :))
Ściskam!
Klaudia99
P.S. W tym tygodniu nie będzie u mnie rozdziału. Nie dam rady niczego naskrobać. Aż źle sie z tym czuję...
Ja też nigdy nie leciałam samolotem - może od tego zacznę. Dlatego chyba rozumiem zachwyt Eleny nad widokami za oknem. Poza tym całą tę scenę opisałaś tak ładnie, że wręcz widziałam ją oczyma wyobraźni - gratuluję! A, w Nowym Jorku też nigdy nie byłam, jak już tak o tym mówimy :D
OdpowiedzUsuńNo i zobaczymy, co ta podróż im przyniesie. Mam nadzieję, że poszukiwania Damona zakończą się szybko i owocnie. No i ciekawe co nasz wampir robi ;>
A ta stewardessa była całkiem śmieszna. Zastanawiam się, dlaczego ładne blondynki przeważnie są przedstawiane jako te głupie, które na siłę starają się przypodobać jakiemuś przystojnemu facetowi :D
Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! :*
Wspaniale, oby wiecej tak udanych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Świetne ❤
OdpowiedzUsuńSuper rozdział aż nie mogę się doczekać co będzie dalej. :D
OdpowiedzUsuńJestem mile zachwycona :3 Naprawdę sądzę, że to jest superowe! To jest moje pierwsze fanfiction które czytam nadal. W sęsie takim, że ktoś jeszcze je pisze. Zazwyczaj ludzie przestają pisac po 3-4 rozdziałach i dalej nie wiesz o co chodzi i wgl. Tak ogółem nie lubię ostatnio ff z deleną zato wolę z wymyśloną postacią i Damonem <3 Tak jakoś :D Ale powracając rozdział wyszedł mega :D Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńSuper blog, świetny rozdział, zapraszam do mnie: http://mytvdmaria.blog.pl - oczywiście o tvd :)
OdpowiedzUsuńGenialne! A ja zapraszam do siebie : http://joshandwikistory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń"domknął" - domknąć
OdpowiedzUsuń"na nich miejsce" - nim, bo na parkingu, nie?
Jeszce było trochę literówek, ale już nie wyłapywałem.
Cóż ludzie się zmieniają, ich drogi się rozchodzą, ale ja coś czuję, że Stevan kłamie, on najwidoczniej coś knuje.
Chciałbym mieć taką zdolność hipnozy. Bardzo by mi ułatwiła taka zdolność życie.
Świetny jest ten blog i przestańcie się czepiać! Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńI przy okazji wszystkich czytelników serdecznie zapraszam na to konto; oglądajcie, podawajcie dalej i subskrybujcie. Enjoy :)
https://www.youtube.com/channel/UC24yX3AquOIodKjrWNhaImw