piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 2 "Zmieniłaś się"

- Nie wierzę, że to mówię, ale było świetnie! Nie myślałam, że on będzie spoko, ale wiesz, pozory mylą! Jest milutki! Eh, nie wiem czy ci powiedziałam, ale…
Siedziałam z Caroline przy stoliku przed Mystic Grill’em. Zamyślona, podpierając ręką głowę, mieszałam łyżeczką kawę w plastikowym kubku. Caroline wróciła właśnie z randki z Tylerem Lockwood’em i opowiadała przejęta wrażenia po spotkaniu. Od rana chodziłam jak nieobecna, ciało na ziemi, dusza daleko nad ziemią. Nie mogłam się skupić na najprostszych czynnościach, dlatego nie poszłam do szkoły. Caroline wiernie mi towarzyszyła, bo stwierdziła, że małe wagary to świetna okazja do zdania relacji na temat jej nowego chłopaka i wymienienia się najnowszymi  news’ami.
- Eleno Gilbert – wysoki, piskliwy i z pewnością zniecierpliwiony głos wyrwał mnie z zamyślenia – Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Mhm – mruknęłam i podniosłam wzrok – Udała się randka?
- Takk… Ale przecież opowiadałam ci tyle szczegółów, a ty mieszałaś tą kawę jak zombie. Skup się! – pstryknęła mi palcami przed oczami i wyprostowała się na krześle – A więc…
Tym razem, aby uniknąć śmierci przez uduszenie słuchałam Caroline uważnie. Blondynka z satysfakcją patrzyła jak chłonę jej opowiastki i uśmiecham się przytakując. Bo co mi zostało, jak nie grzeczne potakiwanie i udawanie zainteresowania? Innym razem owszem, byłabym skłonna słuchać, ale nie dzisiaj. Caroline była świetną przyjaciółką, tylko trochę roztrzepaną i infantylną, ale za to ją kocham. Z tej niezręcznej sytuacji uratował mnie telefon. W kieszeni moich jeansów rozległ się dzwonek i lekkie wibrowanie urządzenia. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Jenny.
- Tak? – odezwałam się i ruchem ręki wskazałam na telefon, na co Caroline westchnęłam i dopiła swoją kawę. Wstałam od stołu i odeszłam parę kroków.
- Jesteś w szkole? – rozległo się podejrzliwe pytanie.
- Aaa.. yhm. Jestem na dziedzińcu, taka ładna pogoda, szkoda nie skorzystać, prawda? – skłamałam bez zająknięcia. Przychodziło mi to coraz łatwiej. Przyzwyczaiłam się, że niektóre rzeczy lepiej ukrywać, niż wywlekać na światło dziennie.
- Dobrze. Znajdź Jerem’iego i powiedz mu, że przyszła do niego dzisiaj jakaś dziewczyna i chce się z nim spotkać. Powiedziałam, że go nie ma, ale wiesz…
-Oczywiście. Zaraz go znajdę… O! Jest tam! Idę mu powiedzieć, pa! – szybko się rozłączyłam. Przewróciłam oczami i wybrałam numer do brata.
- Czego? – warknął po odebraniu połączenia.
- Milej braciszku, milej – odezwałam się takim samym tonem - Jenna mówiła, że przyszła dziś do ciebie jakaś dziewczyna, ale ty byłeś w szkole. Więc jeśli wiesz o kogo chodzi to oddzwoń do niej, czy coś.
Cisza.
- Czemu nie ma cię w szkole? – Jeremy odwrócił kota ogonem.
- Bo nie ma. To chyba nie twój interes, prawda ?
- Owszem, mój. Gdy Jenna się dowie… - urwał.
- Gdy Jenna się dowie, że ćpasz, a ta dziewczyna to zapewne twoja klientka, zrobi się o wiele ciekawiej, nie sądzisz? – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
Wygrałam. Co prawda to mały pojedynek słowny, ale wygrałam. Satysfakcja rozlewała się po moim ciele, od stóp do głów.
- Nic jej nie mów – odezwał się po chwili Jeremy.
- To działa w dwie strony – odparłam wesoło.
- Dobra.
Rozłączył się. Wesoła, z uśmiechem na twarzy wróciłam do stolika, gdzie siedziała Caroline.
- Problemy w raju? – zapytała, zakładając nogę na nogę.
Pokręciłam głową.
- Nie. To tylko brat. Idziemy?
***
Weszłam do domu, a na zegarze wybiła właśnie dwudziesta.
- Elena…
Jenna stała oparta o framugę drzwi kuchennych, włosy miała nieuczesane, wzrok zmęczony, a wory pod oczami podkreślały ten fakt. Nie wiedziałam co powiedzieć. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Przepraszam, ostatnio…
- Zmieniłaś się – powiedziała cicho, patrząc mi w oczy.
To prawda. Przed wypadkiem byłam wesołą, miłą dziewczyną. Nastolatką, która zrobiłaby wszystko, aby nikomu się stało się nic złego. Cicha, spokojna, płaczliwa… zamknięta w sobie.
Tak. Zmieniłam się. Jedno pozostało niezmienne. Nadal zrobiłabym wszystko, aby nie dopuścić do krzywdy któremuś z moich przyjaciół czy bliskich. Ale teraz jestem inna. Często kłamię, łamię zasady, więcej wychodzę, wracam późno. Stałam się buntowniczką, mającą własne zdanie i robiąca wszystko, aby dojść do celu. Budziłam zazdrość i podziw u damskiej części szkoły, a chłopacy posyłali mi zalotne uśmieszki i sprośne komentarze. Oczywiście odpowiadałam im gestem dłoni, który przydaje się w takich sytuacjach, albo po prostu odpyskowywałam złośliwym komentarzem. Nie dałam sobą pomiatać. Czy się zmieniłam na gorsze ? Nie wiem. Gdzieś tam głęboko, nadal siedzi stara Elena, wielka „ płaczka ”, wrażliwa i dobra Elena. Czasami obnażam przed samą sobą tą starą twarz, ale to staje się coraz rzadsze. Czasami wystarczy błahostka, żebym była bliska płaczu. Ale szybko wkładam maskę.
- Przepraszam, wiem że się zmieniłam, ale już taka jestem. Może zawsze taka byłam? Ukrywałam zbyt długo swoje prawdziwe ja, pod warstwą płaczu i wrażliwości. Wiem, że się starasz Jenno. Dziękuję ci za to, dziękuję ci za opiekę nad nami, za wsparcie które nam dajesz, to jak próbujesz być silna. Dla nas. Dziękuję, ale nie zmienisz świata, nie zmienisz mnie, nie uzyskasz pokoju na świecie. Wiem to, bo taka byłam. Chciałam wszystkim pomóc, na siłę, ale to złudne. Ludzie muszą się zmieniać, to część naszego życia. Czasami trzeba dać komuś odejść, aby ktoś zajął jego miejsce – wydusiłam z siebie na jednym oddechu.  Po chwili zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Jenna miała łzy w oczach, po czym odgarnęła mi kosmyk z twarzy.
- Moja piękna Elena. Masz rację. Jesteś już dorosła, podejmujesz własne decyzje. Jesteś dojrzała, mam nadzieję, że wiesz co robisz – powiedziała i poszła do kuchni.
Przez parę sekund stałam w miejscu, reasumując moją wypowiedź. To wszystko wyszło z moich ust, ale miałam uczucie, jakby dwie osoby mówiły te wszystkie rzeczy. Czy ja naprawdę jestem taka skomplikowana ? Nie myśląc o tym dłużej, chwyciłam moją skórzaną kurtkę i wyszłam.
***
Chłodny wiaterek muskał moją twarz, a włosy co parę sekund wpadały mi do oczu, utrudniając widzenie. Musiałam odgarniać niesforne kosmyki ręką, co stawało się powoli uciążliwe. Nie wiem dokąd szłam. Po prostu automatycznie chwyciłam swoją kurtkę i wyszłam. Nogi prowadzą mnie donikąd, w ciemną otchłań. Jedynym źródłem światła na ulicach były latarnie, które dawały nikłe, żółte światło. Co parę przecznic dwie albo trzy były zepsute, albo po prostu przypaliła im się żarówka. Widziałam z daleka znak i bramę. Obok niej stał anioł, wyrzeźbiony z czarnego marmuru w białe, nieregularne kropki. Panowała tam ciemność. Widocznie jedna z latarń się wypaliła, więc tylko jedna musiała oświetlać wejście na cmentarz. Przeszłam przez ulicę, rozejrzałam się dookoła i przeszłam przez bramę. Odnalazłam grób rodziców i położyłam na nim kwiaty. Obejrzałam się za siebie i zauważyłam małą, kamienną ławeczkę, więc usiadłam.
Wpatrywałam się w nagrobek, a wokół mnie panowała cisza. Jedyne co dało się zauważyć to otaczające drzewa, krzewy i groby. Nikt o tej porze nie odwiedzał cmentarza. Nikt normalny. Cóż, widocznie nie zaliczam się do tej grupy.
Przeszedł mnie dreszcz. Nie wiedziałam czy to z zimna czy ze strachu. Wstałam i przykucnęłam nad kwiatami. Przejechałam dłonią po nagrobku, badając jego strukturę, aż wreszcie dotknęłam wypukłych napisów. Miranda i Grayson Gilbert. To wszystko jest takie świeże.
- Mamo… Tato… Brakuje mi was – wyszeptałam. Usiadłam na ziemi, opierając się o ławkę – Ja nie wiem co mam robić. Nie chcę być zła. Chcę być sobą, nie krzywdzić innych, dawać sobie radę, być silna… dla Jenny. Dla Jeremy’iego – głos mi się załamał, a po policzku popłynęła samotna łza – Ale… ale, ja nie potrafię.
Moim ciałem wstrząsnął szloch. Długo trzymałam w sobie te emocje, zbyt długo próbowałam być silna. Wstałam z ziemi, otarłam łzy i próbowałam znaleźć drogę do wyjścia. Moje oczy wciąż były zaszklone, więc niezdarnie przedzierałam się przez krzaki i drzewa. Nagle zza moich pleców poczułam zimny powiew. Dużo zimniejszy od powietrza. Odwróciłam się gwałtownie i krzyknęłam. Przede mną, 3 metry dalej stała czarna sylwetka. Wokół niej unosiła się aura grozy.
- Kim jesteś?! – krzyknęłam cofając się. Moja stopa natrafiła na wystający korzeń i potknęłam się. Upadłam tyłem, tak że mogłam zobaczyć postać zbliżającą się do mnie.
Krzyczałam cofając się na czworakach, a w ustach czułam metaliczny smak krwi.
Tam gdzie powinna być twarz, błysnęły białe zęby. Zakończone ostrymi… szpileczkami? Nie, one były takie ostre. Ale nie domyślałam się co to może być. Mój krzyk przeszył powietrze, a serce waliło jak oszalałe. Nie mam szans. Zaraz to coś albo ktoś mnie zabije. Postać przykucnęła i rzuciła się w moim kierunku. To działo się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zamknąć oczu, a przede mną coś mignęło. Jakby ktoś odepchnął tego, który chciał mnie zabić. Zniknęli. Obaj. Poderwałam się z ziemi i pobiegłam do bramy. Wyglądałam strasznie, jakbym brała udział w jakimś powstaniu. Krew zakrzepła i na moich ustach tworzyły się ciemnoczerwone plamy. Twarz miałam ubrudzoną, a ręce całe w kolorach ziemi i trawy. Moje ulubione spodnie były w stanie do wyrzucenia, a z prawego kolana sączyła się krew. Zgubiłam gdzieś moją kurtkę, ale nie miałam zamiaru tam wracać. Przebiegłam szybko przez ulicę, o mały włos nie wpadając na samochód. Gdy byłam już po drugiej stronie, odwróciłam się.

Na zapalonej latarni siedział czarny kruk.

***
Macie szybko nowy rozdział, bo tak się składa, że mam już napisane kolejne dwa :) 
Dziękuję za miłe komentarze i mam nadzieję, że będzie takich więcej !
Buźkaa ! 

Czytasz = komentujesz
5 kom = następny rozdział 

14 komentarzy:

  1. Bardzo fajne :3 i ta scena grozy... awww :3 świetnie opisana :* czekman na next :D
    http://its-not-gonna-be-so-easy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeremy ma haka na Elenę, a ona na niego i się wzajemnie szantażują, co mnie trochę śmieszy.
    Nie wiem dlaczego, ale Jenna tak troszeczkę mnie irytuje.
    Scena na cmentarzu była mega.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Genialne! Naprawdę! Czekam na next!
    http://you-are-my-property-honey.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo jestem piątym komentarzem :D Bardzo podoba mi się ten rozdział, szczególnie końcówka, fajny pomysł, czekam na dalszy ciąg akcji :) Na asku podpisuje się Don't Worry, więc tutaj też się tak będę pospisywać, bo kompletnie nie pamiętam hasła do swojego konta..

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsze zakończenie *.* Super, że nie trzymasz się tylko serialu...
    http://thevampirediariesmyhistory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy następny?????

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczny rzdział. Biedna Elena. Ja pewnie zachowywałbym się tak samo. Starałabym się być silna, nikomu nie pokazywać swoich słabości.
    Esme

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz spacje nie tylko po znakach interpunkcyjnych, ale też przed nimi. Skąd taki dziwaczny pomysł uderzył do twojej główki? Przecież tak się nie czyni!

    "na światło dziennie" - dzienne

    Satysfakcja z powodu wygrania na słowa z młodszym braciszkiem xD
    Niech sobie może nagrodę z papieru wykona, w postaci korony i założy na głowę.
    Eleno dojrzej, dorośnij...

    Trochę dziwne, że nie da zrobić krzywdy bliskim - tak uważa, a z drugiej strony pozwala Jerremu ćpać i handlować - przecież on tym sam siebie krzywdzi, a ona nic nie robi by mu stanąć na drodze do autodestrukcji.

    Faktycznie łażenie po cmentarzu nocami jest bezsensu, w końcu mogła porozmawiać ze zmarłymi rodzicami gdziekolwiek indziej, nawet leżąc w łóżku w swoim pokoju i mówiąc szeptem. Narażanie się w taki sposób jest głupie i nieodpowiedzialne. W ogóle kto ją w nocy wypuścił na cmentarz?

    Uwielbiam czarne kruki w opowiadaniach, tylko niektórzy traktują je po macoszemu - zaczynają nimi, a potem o nich zapominają, jakby nigdy ich nie było.

    "moje ulubione spodnie były w stanie do wyrzucenia" - brakuje "nadającym się jedynie do wyrzucenia", albo czegoś podobnego by zdanie miało sens.

    OdpowiedzUsuń
  10. oho... i pojawiają się wmapirki. :)) hmmm też się dziwię Elenie. w końcu Jeremy to jej brat. tak po prostu patrzy jak bierze i nic? a jak przedawkuje albo wpedzi się w kłopoty....

    www.azylstracencow.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju El; (
    Nie nasz wredna ;/ Ale rozumiem. Nie można pomóc każdemu z osobna i dbać o każdego :/ kurde. Ale zmiany jednak ludziom są pisane. Taka kolej rzeczy ;) mam nadzieje,ze z nią efzie lepiej i co to było ? Ja zawału bym dostała przez taką scenę xdd Di rzeczy, że ktoś jej pomógł ^^
    Pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  12. Och dawno mnie tu nie było xd w każdym razie postanowiłam wrócić :P Już od dłuższego czasu obserwuje Twój blog (Wiem, nie ma mnie w obserwatorach) i widzę jaki mas świetny styl pisania. No więc puknęłam się kilka razy w głowę i pomyślałam sobie, że muszę to przeczytać. Ot co! :D No i jestem!
    Jak tylko przeczytałam, że Caroline była na randce z Tylerem to zaczęłam się śmiać. Wybacz, ale zapamiętałam ich tylko i wyłącznie z ciągłych scen seksu xd
    Oj nie znoszę i nie znosiłam Jeremiego za te używki. Mam nadzieję, że i tutaj zrobisz z niego dobrego kolesia, bo jak tak dalej pójdzie, to go znienawidzę. =.= Szkoda mi trochę cioci Jenny, praktycznie staje na głowie żeby wychować jakoś tych dwoje.
    Jestem pewna, że to Damon i Stef. Dam to na 100 procent, przez kruka xd
    Lecę dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba mam podobnie jak Justyna B. Ja także zapamiętałam Carol i Tylera tylko i wyłącznie ze scen łóżkowych i ich relacja wydawała mis ię taka strasznie sztuczna, opierająca się tylko na seksie i udawaniu miłości czy też przyjaźni.
    Jednak co do Jerrego, to ja własnie uwielbiałam go jako takiego emo-narkomana, nie popierałam go, nie akceptuje brania czegokolwiek, ale jemu to dodawało uroku i nie mogą być wszystkie postacie bez wad, dobre i bez nałogów. Damon np też ma nałogi - chla, on co odcinek z tego co pamiętam wychylał kilka szklaneczek i z niego jakoś nikt alkoholika nie robił i nikomu to nie przeszkadzało. Skoro więc Damon mógł pić, to niech Jarry ćpa.
    Dodam też, że Carol lubiłam jako tę pustą paple bez obycia i zahamowań, a nie jako ogarniętą i pewną siebie wampirzyce, bo choć jej przemiana była niby na plus, to moim zdaniem dużo tej postaci za tą pomocą zabrali i straciła na uroku.
    Co to potworne ptaszysko chce?

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach ten czarny kruk , zawsze zwiastuje coś złego. A może dobrego ? To się pewnie okaże w kolejnych rozdziałach.
    Nie wiem czy lubię te Elene- buntowniczke...jest taka zmienna. Raz ma dość Jenny, drugi raz ja kocha. Ale nic...czytam dalej :*
    morderous-family.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń