czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 8 "Przepraszam, kochanie"

Stałam z opuszczonymi rękoma wzdłuż ciała, nie mogąc wykonać następnego kroku. Byłam oszołomiona zdarzeniem, które przed chwilą miało miejsce. Jeszcze nigdy nie widziałam czegoś tak dziwnego w spojrzeniu przyjaciółki. Mieszanka dezorientacji, strachu i… pustki? Bonnie miała pusty wzrok, jakby ktoś wymazał jej pamięć i usilnie powstrzymywał ją od powiedzenia czegokolwiek. Tak więc, nie odbiera moich telefonów, jedyne co słyszę, to irytujący głos na skrzynce głosowej. Po paru nieudanych próbach skontaktowania się, rzuciłam telefon na łóżko i stanęłam przed toaletką, opierając się rękoma o jej blat. Podniosłam głowę i ujrzałam swoje odbicie, pierwszy raz od paru dni. Wyglądałam strasznie – podkrążone oczy były skutkiem bezsenności, a ta znowuż była przyczyną następujących ostatnio zdarzeń, które wytrąciły mnie z równowagi. Potargane włosy, które od rana nie widziały grzebienia i małe ranki na ustach,  które ostatnio często nadgryzałam podczas myślenia. 
Chwyciłam czarną szczotkę i powierzchownie przeczesałam nią moje długie, brązowe włosy. Lekko się elektryzowały, więc szybko przygładziłam je ręką i zaczęłam zdejmować bluzkę. Ostatnio moją ucieczką od samotności są długie spacery donikąd albo bieganie z słuchawkami w uszach i muzyką na największej głośności.
Szybko chwyciłam moje biało-czarne buty do biegania, czarne legginsy i bawełniany top na ramiączkach. Przebrałam się w wybrane ubrania, chwyciłam mój odtwarzacz muzyki i słuchawki oraz klucze, po czym zbiegłam ze schodów.
Nie słyszałam jak Jenna wracała do domu, a teraz rozmawiała z kimś w kuchni, jednocześnie gotując obiad. Cicho wymknęłam się ku drzwiom, zostawiłam klucz na szafce po czym wyszłam z domu.
Powietrze było chłodniejsze, niebo było zachmurzone, ale nie zapowiadało się na deszcz. Była dopiero siedemnasta, więc miałam dużo czasu zanim się ściemni.
Zaczęłam biec wolnym truchtem, po paru metrach przyśpieszając. Mijałam park na obrzeżach miasta, który stał  opustoszały, gdy nagle zatrzymałam się jak wryta.
Szybko ukryłam się za wielkim dębem i wychyliłam głowę zza pnia drzewa. Wśród pustych ławek i brzóz stał mój brat z czarnowłosą dziewczyną. Była przerażająco blada, do tego stopnia, że wokół jej ciała odbijało się światło i tworzyło lekką poświatę. Victoria-dilerka, nie mogłabym jej zapomnieć.
Stali za daleko, abym mogła usłyszeć urywki z ich rozmowy, więc przyglądałam się gestom jakie wykonują. Dziewczyna kiwała się lekko na boki, przypominając kogoś, kto jest w stanie lekkiego upojenia. Miała błędne spojrzenie i co jakiś czas lustrowała Jerem’iego od stóp do głów. Mój brat zdawał się tym nie przejmować, co ważniejsze, podobało mu się to. Przybliżał się o parę milimetrów bliżej, wtórując jej śmiechem. Nagle Victoria pochyliła się w stronę jego szyi, ale jej czarne, proste włosy uniemożliwiały mi widok tego co robi. Jednak szybko się oderwała i spojrzała się w stronę drzewa za którym się chowałam. Mój brat skierował swój wzrok w ten sam punkt, więc wiedziałam, że wiedzą o mojej obecności.
- No pięknie, nie mówiłeś, że masz siostrę detektywa-rzuciła opryskliwie, zakładając ręce na piersi.
- Nie wiedziałem, że uaktywnią się w niej takie zdolności-syknął w moją stronę, rzucając mi groźne spojrzenie.
Podeszłam bliżej pewnym krokiem, odwzajemniając harde spojrzenie dziewczyny. W odpowiedzi przewróciła tylko oczami i ugięła jedną nogę, sprawiając wrażenie znudzonej całą sytuacją.
- Możesz mi wyjaśnić, co do cholery robisz z nią w parku? – zapytałam ostro, chwytając go za ramię. Szybko wyszarpnął się z mojego uścisku i cofnął do tyłu.
- W kogo ty się bawisz? W niańkę? A może moją matkę?
- Jak możesz… - urwałam. Słowo „matka” wychodzące z jego ust brzmiało tak oschle i lekceważąco, że wzdrygnęłam się na samą myśl. Jeremy widocznie też poczuł skruchę, ale nie dał po sobie tego poznać i szybko się opanował.
- Chodźmy – powiedział cicho zrezygnowany i ujął pod łokieć Victorię.
Czarnowłosa rzuciła mi gardzące spojrzenie i uśmiechnęła się zwycięsko, ukazując rząd białych, idealnie prostych zębów.
- Miłego dnia Eleno. Na pewno będzie miły!
Zacisnęłam zęby i spojrzałam na dwójkę odchodzącą w stronę wyjścia. Zerwałam słuchawki z moich uszu, bo kompletnie opuściła mnie ochota na bieganie. Chciałam wykrzyczeć wszystko, wyżyć się na czymś, na kimś, cokolwiek. Żeby nie tkwić tu i tłumić to wszystko w sobie. Patrzyłam jak liście na chodniku przesuwają się obok moich stóp, a szum drzew nasila się. Zmarszczyłam brwi, bo również zrobiło się chłodniej. Żałowałam, że nie wzięłam bluzy, po czym ruszyłam w stronę bramy. Nagle mój naszyjnik przyległ do mojej szyi, jakby ktoś go ciągnął do tyłu. Zaczęłam się dusić i próbowałam bezskutecznie odciągnąć metalowy łańcuszek od skóry. Chciałam krzyczeć o pomoc, ale nikt by mnie nie usłyszał, nie tutaj, w parku na obrzeżach miasta, gdzie nikt praktycznie nie przychodzi.
Czułam jak moje oddechy stają się coraz płytsze, a w moich płucach brakuje tlenu. Wycharczałam niezrozumiałe słowa, próbując obrócić się i zidentyfikować mojego oprawcę.
- Ty mała su… - warknął ktoś, a raczej kobieta.
Ktoś, a raczej „ ktosia" obrócił mnie szybkim ruchem tak, że widziałam jej twarz.
Ściskający moją szyję naszyjnik, nadal trzymany przez dziewczynę, uniemożliwiał mi mówienie, ale gdyby nie to, krzyknęłabym ile sił w płucach. Ręka zaciśnięta na mojej szyi należała do nikogo innego, jak do Rebeki Mikaelson. Blondynka uśmiechała się pogardliwie i z wyższością. Podniosła rękę wyżej i moje stopy znajdowały się parę centymetrów wyżej. Jej wzrok spoczął na naszyjniku, po czym  szybkim ruchem zerwała mi go z szyi, a ja upadłam na ziemię, plując krwią. Dotknęłam miejsca, gdzie trzymała mnie Rebekah, i na moich palcach pojawiły się czerwone plamy. Miałam zadrapania i wgłębienia tam, gdzie wbiły się paznokcie wampirzycy.
- Ładna błyskotka – powiedziała, obracając go w ręku.
- Oddaj mi go ty podła…
Natychmiastowo zostałam poderwana z ziemi i rzucona parę metrów dalej, gdzie uderzyłam się głową o drzewo. Pod wpływem uderzenia na pniu pojawiło się lekkie wgłębienie. Nie mogłam złapać oddechu, czułam się tak, jakby moje płuco się zapadło.
- Jak mnie nazwałaś? – spytała cicho, lecz w jej głosie pobrzmiewała groza.
- Suka- plunęłam jej prosto w twarz. Miarka się przebrała. Blondynka otarła ręką twarz, z furią podniosła mnie i rzuciła na twardą, brukową ścieżkę. Moja głowa opadła bezradnie na prawy bok i obok zobaczyłam powiększającą się plamę ciemnoczerwonej krwi. Miałam mroczki przed oczami, nie obchodziło mnie, czy pierwotna wykona swój ostatni cios. Byłam gotowa, aby umrzeć. Przed oczami miałam obraz tego, jak zrywa z mojej szyi naszyjnik, moją najcenniejszą rzecz.
Moje powieki opadły i pogrążyłam się w ciemności.
***
- Mamo! – krzyknęła radośnie mała dziewczynka, biegając wokół ogródka, omijając drewnianą huśtawkę i mały stawik z fontanną. – Złap mnie!
Jej brązowe włosy powiewały przy biegu, wpadając jej na twarz, więc musiała je co jakiś czas odgarniać. Perlisty śmiech dziecka rozbrzmiewał po całym podwórku, wywołując na twarzy kobiety uśmiech. To po niej dziewczynka odziedziczyła brązowe oczy, pełne ciekawości i piękne włosy.
- Eleno, poczekaj- powiedziała z uśmiechem i zdjęła z szyi naszyjnik. Był on posrebrzany, w kształcie koła, na którym widniały różne zawijasy oraz z małym, czerwonym kamieniem u góry.
- Co to mamusiu? – Elena spytała zaciekawiona, wychylając głowę, aby zobaczyć połyskujący przedmiot.
- Będzie cię chronił. Jesteś wyjątkowa, wiesz kochanie? – głos matki zadrżał. Położyła naszyjnik na rozłożonych rękach córki i zakryła je swoimi własnymi. 
- Jak to wyjątkowa? Jestem wróżką? – zapytała zdziwiona.
- Nie kochanie, nie – matka zaśmiała się przez łzy – Jak mamusi nie będzie, noś ten naszyjnik i nigdy nie zdejmuj. Będzie cię chronił i przypominał o tym co mówiłam.
- Mamo, przecież ty będziesz zawsze…
- Otóż nie Eleno. Przepraszam, kochanie.


***

Trochę wcześniej, wena była w miarę...:)
Proszę o komentowanie, czytasz = komentujesz...
Widzę tyle wyświetleń posta a tylko 5 osób komentuje : c


15 komentarzy:

  1. Bardzo podoba mi się Twoja wyobraźnia i to, co potrafisz z nią zrobić. Well done. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ♥ A muzyka super, aż chce się czytać :D czekam na następny, życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogółem tekst super :))) Ale jedyny dla mnie taki malutki minus to czcionka. Literka O z A mi się myliła czytając, co dłużej mi zajmowało czytanie :) Nie wiem, może tylko mi tak się działo. Pozdrawiam i czekam na asku na informacje o kolejnym rozdziale :) @ibiedrona

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3
    Rozdział mi się podobał i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :3
    Rozdział mi się podobał i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  6. ŁAAAAAA <3 Cudowny rozdział <3 Muzyka idealnie dobrana, słowa, tekst <3 Po prostu WOW! Czekam z niecierpliwością na NEXTA :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział i jeszcze ta piosenka. *-* Już nie mogę się doczekać następnego. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział, mam nadzieję że kolejne będą równie ciekawe :*
    http://thevampirediariesmyhistory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Fantastyczne i ta retrospekcja Eleny poprostu boskie ;) z niecierpliwowscia czekam na next i życzę weny
    Całuje xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny
    Nie mogę się doczekać next
    Daj szybciutko ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe co przygotowałaś dla Vicky. To nadal siostra Matta? Bo Elena zdaje się jej nie kojarzyć, a Matta chyba zna, nie?
    To "na pewno będzie miły" brzmiało tak ironicznie i sarkastycznie zarazem, że aż dziw, że młodzież na to nie zareagowała.
    Damon ją znowu obroni? Spodobał mi się motyw bodyguarda xD
    Wstawianie linków do muzyki w środku tekstu nieszczególnie mi się podoba, ale to tylko moje zdanie.
    A więc wychodzi na to, że naszyjnik miał Elenę chronić, i że ten naszyjnik nadal należy, albo jest do czegoś potrzebny Rebece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Vicky tutaj odgrywa inną rolę, ale nie jako siostry Matta :)

      Usuń
  12. Ta blondyna działa człowiekowi na nerwy :( Myślałam, że Elena spotka się z Damonem, a ta... ech :( Szkoda słów na tą pokrakę :(
    Podoba mi się postać Vicky! Stworzyłaś coś zupełnie innego, a co najważniejsza, ona wciąż tu żyje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ciekawe co też jej matka miała na myśli.... widzę że tu się szykuje większą tajemnica:)) Vicky mnie jakoś tak wewnętrznie irytuje.... zresztą Jer też. .

    www.azylstracencow.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Motyw naszyjnika ciekawy, ale jeszcze bardziej mnie ciekawi czyj był wcześniej. Czy był w rękach rodziny Gilbertów od pokoleń (albo raczej nie Gilbertów, bo matka miała inne nazwisko po wyjściu za mąż, wcześniej powinna być pod nazwiskiem panieńskim). Czuję, że ten naszyjnik był Reb.

    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń