sobota, 12 września 2015

Rozdział 25 "Siostrzyczko"

Obudziłam się w środku nocy, z ręką Damona spoczywającą na moim biodrze. Poruszyłam się niespokojnie, próbując przypomnieć sobie jak się tu znalazłam. Nagle wszystko do mnie wróciło, spotkanie z Jenną, pożegnanie i panika, z związku z nadchodzącym końcem. Miałam już nigdy nie zobaczyć swojej rodziny. Już nigdy nie spotkać się w mieście z przyjaciółmi. Nigdy nie zobaczyć Damona. Zacisnęłam usta, dusząc w sobie nagły napływ łez. Lekko wyswobodziłam się z uścisku chłopaka i dotknęłam bosymi stopami zimnej podłogi. Jak najciszej potrafiłam, zeszłam na dół, szczelniej opatulając się lekką narzutą w postaci długiego swetra. Moje bose stopy stąpające do drewnianych panelach powodowały lekkie skrzypienie podłogi. Popchnęłam w przód drzwi, które ledwo co trzymały się zawiasów i wyszłam na taras.
Chłodne powietrze otuliło mnie, pozostawiając na mojej skórze lekkie drgawki. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, jednak to nie zniechęciło mnie do dalszego stania w blasku wschodzącego słońca. Trawa była usiana pojedynczymi kroplami rosy, które lekko iskrzyły w kontakcie z jasnymi promieniami. Uśmiechnęłam się na widok budzącej się przyrody, zwiastującej kolejny, nowy dzień. Uklęknęłam, aby przejechać dłonią po mokrej trawie. To wszystko było takie delikatne. Każde źdźbło trawy było takie kruche, zupełnie bezbronne i zależne od innych. Wystarczy jeden ruch, aby go zniszczyć. Jeden ruch Tatii. Jestem jak te źdźbło, zupełnie  bezsilna i podatna na zranienie. Moja łza upadła na trawę, dołączając do kropel porannej rosy. Otarłam policzkiem wierzchem dłoni i wstałam z klęczek, wpatrując się w słońce wschodzące zza wysokich sosen. To już czas.
Stąpałam powoli po drewnianych, skrzypiących schodach. Drzwi pozostawiłam otwarte, więc chłodny wiatr wtargnął nieproszenie do wnętrza domu. Przejmujący chłód. Czułam go wszędzie. To głupie, ale tak było. Nadszedł czas. Każdy skrawek mojego ciała żyje własnym życiem i chce mnie prowadzić w wybranym kierunku.
Spojrzałam na śpiącego Damona, niczego nie świadomego. Przysiadłam na skrawku łóżka. Nigdy nie wyznał mi wprost, że mnie kocha. Ale czym są puste słowa, gdzie są czyny, które to udowadniają? Wiem, że on nie należy do osób, które wyrażają swoje uczucia drugiej osobie. Dlatego w tym wypadku, warto obserwować zachowanie takiej osoby, które może wiele wyrazić. Ja go kocham. Całą sobą, każda cząstka mnie potrzebuje go i pragnie, jednocześnie wariując, gdy go widzi. To niesamowite, czuć, że kogoś kochasz i jest to uczucie odwzajemnione. Boli bardziej, gdy wiesz, że to ulotne i zaraz to stracisz. Moje wargi drżały, a łzy mimo woli spływały w dół twarzy. Twarz miałam ściągniętą bólem i strachem, a moje serce zostało rozrywane na strzępy, gdy widziałam go po raz ostatni. Nie chciałam się żegnać. Tak bardzo nie chciałam…
Przełknęłam ślinę i zeszłam na dół. Chwyciłam leżącą na blacie kartkę i pośpiesznie nakreśliłam nieskładne zdania. Ręka mi drżała, a papier był mokry od łez. Pociągnęłam cicho nosem i przetarłam oczy rękawem swetra. Musnęłam dłonią napisany list i rzuciłam mu pełne bólu spojrzenie. Wiem, robiłam źle, ale nie potrafiłam inaczej.
Sięgnęłam do ukrytej, wcześniej spakowanej torby, gdzie znajdowały się ubrania. Nałożyłam na siebie czarne jeansy, takiego samego koloru bluzkę z długim rękawem i ciemne buty za kostkę. Włosy opadały mi niechlujnie na łopatki, częściowo zasłaniając mi twarz. Rzuciłam torbę na ziemię i sztywnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia, przy drzwiach jeszcze raz spoglądając na wnętrze domu. Żegnaj.
Powietrze było ciężkie, jakby zwiastujące zbliżającą się burzę. Szłam przez skąpaną w rosie polanę, otoczoną przerzedzającym się lasem. Gałęzie pozostawały nieruchome, niczym pozornie uśpione w błogim śnie. Suche liście i trawy trzeszczały pod moimi stopami, ale dla mnie każdy trzask był krzykiem. Każdy, nawet niedostrzegalny powiew wiatru stawał się szeptem. Słońce majaczące się nad widnokręgiem było niczym zanurzony w krwi okrąg, który iskrzył się złowrogo i rozsiewał dookoła niepokój i grozę. Majaczyłam? Moja wyobraźnia działała na pełnych obrotach i podsuwała mi nieprawdziwe obrazy? A może ktoś jej pomagał? Byłam zdezorientowana i zagubiona, skazana na samą siebie. A to właśnie własnej osoby bałam się najbardziej.
Jestem zagadką. Mam moce, ale czymże są one w obliczu niebezpieczeństwa, gdyż działają w sposób nieokreślony? Pojawiają się i znikają, zostawiając za sobą rychłą śmierć. Czułam jej gorzkawy posmak, otulający mnie i wdzierający się do mojego wnętrza z wszystkich stron. Nie mogłam się bronić. To było ponad mnie.
Doszłam na skraj polany, który graniczył z początkiem gęstego lasu. Skąpany w mroku gąszcz drzew na pewno nie zachęcał do zwiedzania. Jednak wbrew sobie, postawiłam pierwszy krok w mrok, który od razu pochłonął mnie w całości. Słaniałam się na nogach, pokonując kolejne metry, ale moje oczy przymykały się i zachęcały do poddania się objęciom Morfeusza. Walczyłam, ponieważ to było coś dziwnego, a mój rozsądek aż krzyczał w ramach protestu. Nagle ucichł, a ja osunęłam się na miękki mech.
Gdy otworzyłam powoli powieki, nade mną klęczała postać. Ostrość mojego widzenia była zakłócona, więc pośpiesznie zamrugałam, chcąc czym prędzej odkryć tożsamość owej postaci. Jakże byłam zdziwiona, gdy ujrzałam uśmiechniętą twarz mojej przyjaciółki. Zachłysnęłam się powietrzem, nie dowierzając moim własnym oczom. Czyżbym śniła? Proszę, nie chcę się obudzić.
- Bonnie.
Mój szept przerodził się w echo. Dopiero teraz zauważyłam, że nie jestem już w lesie, a z wszystkich stron otacza mnie rażąca w oczy jasność.
- Gdzie my jesteśmy? – zapytałam i podźwignęłam się na łokciach, rozglądając w popłochu.
- W twojej głowie. To wszystko dzieje się w twoim umyśle – odpowiedziała, lekko unosząc kąciku ust.
Była oazą spokoju, niczym lilia sunąca po niezakłóconej powiewem wiatru tafli jeziora.
- Gdzie jesteś Bonnie? Gdzie zniknęłaś? Co się dzieje? – mój drżący głos wydawał kolejne zapytania, a ciałem wstrząsnął niewyobrażalny ból. Wiłam się w agonii, a mulatka stała naprzeciwko, wpatrzona we mnie pustym wzrokiem. Krzyknęłam jej imię, łapiąc się za brzuch, a następnie za głowę, którą rozsadzał przerażający dźwięk.
Bonnie nagle jakby ożyła, odzyskując panowanie nad swoim ciałem i uklęknęła przy mnie, kierując swoje słowa do mojego ucha.
- Posłuchaj Eleno, wiesz co robić. Zaufaj sobie i pozwól działać. Tatia jest blisko, a o mnie się nie martw. Pamiętaj. Nie żegnałaś się dzisiaj z nikim. Powrócisz, przeżyjesz, nie umrzesz. Jesteś silna, nawet nie wiesz jak. Tylko musisz sobie zaufać. To siedzi wewnątrz ciebie – szeptała coraz szybciej.
Nagle coś szarpnęło ją do tyłu, a z jej ust wydobył się nikły krzyk. Upadła na podłogę, nadal ciągnięta przez tajemniczą siłę do tyłu. Rzuciłam się do przodu, aby jej pomóc, ale to było silniejsze.
- Bonnie! – krzyknęłam rozpaczliwie, kurczowo trzymając jej dłoń. Niestety, nasze ręce zostały rozdzielone i wkrótce wszystko wokoło zalała nagła fala jasności. Zostałam sama. Ona zniknęła.
Obudziłam się, gwałtownie zaczerpując powietrza. Oddychałam szybko i ciężko, jednocześnie badając rękoma podłoże. Miękki mech dookoła uspokoił mnie i uświadomił, że to był tylko sen. Jednakże, Bonnie wydawała się prawdziwa i do tego wypowiadane przez nią słowa. To właśnie one trafiły do mnie i zmusiły do zastanowienia, co jest realne, a co nie. Rozglądnęłam się dookoła, ale nadal siedziałam pod drzewem w lesie, którego spowijał gęsty mrok. Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie. Czułam zimny pot na moich plecach i niepohamowane dreszcze na całym ciele. Przymknęłam oczy, próbując się uspokoić i unormować oddech. Gdy otworzyłam je, krzyknęłam z zaskoczenia, ponieważ znajdowałam się na wypalonej przez ogień polanie.
- Co do diaska…
- Witaj Eleno.
Głos zza moich pleców sparaliżował mnie. Był chłodny, jednocześnie mając w sobie ogień. Poczułam w jego brzmieniu ciemność, przerażający mrok. Odwróciłam się gwałtownie i stanęłam twarzą w twarz z moją prześladowczynią.
- Tatia – szepnęłam, cofając się o ledwo widoczny krok.
- Wreszcie się spotkałyśmy osobiście! – wykrzyknęła radośnie, obchodząc mnie dookoła – A więc tak wygląda osoba, która ukradła moje moce.
Wzdrygnęłam się, gdy mówiła te wszystkie słowa. Moje serce stanęłoby, gdyby biło.
- Nic ci nie ukradłam – syknęłam, odzyskując kontrolę nad własnym głosem – Nie wiem co planujesz zrobić, ale wiedz, że nie poddam się tak łatwo.
Rozległ się szyderczy śmiech, oblegający mnie ze wszystkich stron. Jej czarne oczy przeszywały mnie na wylot, a brązowe włosy, tak podobne do moich okalały jej twarz. Wyglądała na osobę w moim wieku, a nie czarownicę liczącą sobie parę tysiącleci.
- Myślisz, że nawet jeśli masz moje moce to wygrasz? Ja sama w sobie jestem zabójcza i mam o wiele większe doświadczenie od ciebie, dziecko – odparła kpiąco, nagle przestając okrążanie mnie. Jej długa suknia w kolorze wrzosu, zafalowała, gdy jej właścicielka gwałtownie przystanęła.
- To nie wyklucza faktu, że jesteś podłą suką, która dręczy mnie i moich bliskich – warknęłam, powoli tracąc panowanie nad sobą.
Teraz, gdy byłam tak blisko Tatii, w moim ciele odezwał się wewnętrzny ogień, który wypalał we mnie jakiekolwiek opanowanie i spokój. Byłam żądna zemsty i krwi tej, która jest powodem mojej wizyty tutaj.
Nagle poczułam jak tysiące ostrzy wbija się w każdy kawałek mojego ciała. Było to podobne uczucie do tego, gdy Klaus mnie torturował, tylko, że tysiąc razy gorsze. Upadłam, wijąc się z bólu i żałośnie krzycząc. Czarownica stała nade mną i wbijała we mnie mroczne spojrzenie. Nawet nie uniosła ręki ani nie wypowiedziała słowa, a to wystarczyło, aby skutecznie mnie unieruchomić. Nie miałam szans.
- Co powiesz na małe przedstawienie? – szepnęła mi do ucha – Może przywołanie tu, hm… twojego lubego lub ciotki pozwoli ci wyzwolić trochę złości? Albo ten twój brat, jak mu tam – zastanowiła się – Jeremy. Może ich widok ci pomoże. Jak na razie kiepsko ci idzie, a ja miałam zamiar się trochę z tobą pobawić, bo dałaś mi długo czekać na siebie.
Wyszarpnęłam się z jej uścisku ręki, którą trzymała zaciśniętą na moim ramieniu, zostawiając w tym miejscu czerwone pręgi. Wstałam na nogi i zacisnęłam zęby z bólu, który z każdą sekundą potęgował.
- Niedoczekanie! – krzyknęłam z furią i Tatia poszybowała w tył, uderzając z impetem w gruby pień drzewa. Z jej skroni leciała krew, ale rana zaczęła się goić, niczym u wampira.
- Myślisz, że to mnie powstrzyma? – zaśmiała się szyderczo – Pokazowa gierka.
Machnęła ręką i moim oczom ukazali się moi bliscy, stojący obok czarownicy, pod pniem drzewa. Rzuciłam się biegiem w ich stronę, chcąc ich ochronić, krzyczałam, żeby uciekali, ale oni zamarli w bezruchu. Twarz ciotki wykrzywił grymas bólu, a mój brat złapał się za brzuch, z którego płynęła krew.
- Przestań! – wrzasnęłam przez łzy, klękając przy Jeremim. Gdy chciałam dotknąć jego ramienia, moja ręka nie napotkała żadnego oporu, tylko przenikła przez jego ciało. Hologramy.
- Niezłe zagranie – zadrwiłam, wstając z klęczek i odwracając się w stronę Tatii.
W mojej głowie pojawił się obraz Bonnie. „Jesteś silna. To siedzi wewnątrz ciebie”. W tym momencie poczułam jakby ktoś przełączył w moim umyśle jakiś pstryczek, który wszystko odblokowywał. Poczułam magię płynącą w moich żyłach, ogromną moc w moim ciele.
W opuszkach palców czułam przyjemne wibrowanie, które aż prosiło się, aby wydostać go na zewnątrz. Widziałam, jak moja przeciwniczka lustruje mnie wzrokiem, ale robi to kpiąco i z powątpiewaniem.
- Jesteś naiwna – prychnęła zadzierając wysoko głowę – Twoja marna moc nie wystarczy, aby mnie zabić.
Spojrzałam na nią spod przymrużonych oczu, które czekały na wyjaśnienie.
- Jeśli ja pójdę na dno, pociągnę cię ze sobą – mruknęła cicho z diabolicznym uśmieszkiem. Nagle niebo zasnuło się ciemnymi chmurami, powodując prawie że egipskie ciemności. Widoczność była ograniczona, ale dla mnie, jako wampira nie stanowiło to większej przeszkody. Z moich dłoni wyszedł promień światła, a krew w moich żyłach zaczęła stawać się złota i tak jasna, że całe moje ciało iskrzyło.
- Teraz ty się mylisz – odparłam zupełnie spokojnie – Zabiję cię, ale nikt na tym nie ucierpi, już nigdy.
Wbiłam spojrzenie w Tatię i jej ciało zaczęło drżeć, powoli zamieniając się w popiół. Usatysfakcjonowana stałam tak, patrząc jak kona. Jednak to było moją zgubą. Ktoś chwycił mnie za szyję, od tyłu i wbił mi w plecy nóż. Poczułam jak jakaś substancja rozpływa się po moim ciele, a światło we mnie, gaśnie.
- Jak już zauważyłaś, jestem dobra w tworzeniu hologramów – wycedziła zadowolona, podcinając mi nogi, tak, że upadłam na ziemię sparaliżowana. Położyła mi ręce na łopatkach, a jej dotyk był porównywalny z wypalaniem znaków na skórze rozżarzonym metalem.
- Phasmatos Tribum, Exum Sue, Redem Su, Tatou Quo – szeptała, dokładnie wymawiając każde słowo i powtarzając całość parę razy.
Czułam jak ulatuje ze mnie magia, a ja nie mogłam nic zrobić. Byłam przygwożdżona do ziemi, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Trwało to parę minut, może godzin? Mimo to, poczułam wolę walki, o przetrwanie. Zebrałam w sobie wszystkie siły i zmusiłam się do skupienia w sobie mocy. Poskutkowało, bo usłyszałam cichy jęk niezadowolenia dochodzących zza moich pleców. W pozycji pół-leżącej zwróciłam się w stronę leżącej na trawie Tatii.
- To twój koniec – oznajmiłam słabo, ponieważ tajemnicza substancja wywołała u mnie duży spadek krwi i siły.
„Naszyjnik”.
W mojej głowie odezwał się nieznajomy głos. Spojrzałam na szyję leżącej czarownicy, na której wisiał bogato zdobiony przedmiot o który widocznie chodziło owej osobie w mojej głowie. Kiedyś słyszałam, że potężniejsze czarownice mają amulety, które utrzymują je przy życiu, ponieważ z nich czerpią energię. W mojej głowie pojawiła się oczywista myśl.
Korzystając z tego, że moja przeciwniczka chwilowa była unieruchomiona, przyczołgałam się do niej i zerwałam z jej szyi naszyjnik. Widać było, że się opiera, ale traciła siły. Byłyśmy słabe. Obie. Zamknęłam w ręce amulet i skumulowałam siłę w dłoniach. Czułam jak płonie, ale nie poluźniałam uścisku. Słyszałam jak Tatia krzyczy. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a dłonie trzęsły się bardziej z każdą chwilą. Walczyłam o powietrze, którego tak bardzo mi brakowało. Dusiłam się, a przez moje palce zaczął przesypywać się popiół. Leżąca Tatia spojrzała na mnie ostatni raz i uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Głupia z ciebie dziewczyna – zaśmiała się cicho – Jesteśmy jednością. Ty i ja. Moja moc jest twoją, tak jak mój amulet, jest twoim amuletem.
Zamarłam przerażona sensem jej słów. Czułam się coraz gorzej, ale ciemność na niebie zaczęła się przerzedzać, dając upust nieśmiało wychylającym się promieniom słońca. Zakaszlałam, ale z ust zaczęła mi wypływać krew. Spojrzałam na swoje ręce, całe w bordowej cieczy. Tatia była tak samo zakrwawiona jak ja. Dwie poległe w jednej bitwie.
- Nie – jęknęłam, krztusząc się coraz bardziej.
Poczułam jak coś wychodzi z mojego ciała, z mojego umysłu. W jednej chwili, utraciłam cząstkę siebie. Brunetka pochyliła się w moją stronę, a z jej ust nie schodził diaboliczny uśmiech, nawet na łożu śmierci.
- Jesteśmy w tym razem, siostrzyczko.
Upadłam na ziemię, w tym samym momencie, gdy zrobiła to Tatia. W moich uszach szumiała krew, a jedyna myśl, która kłębiła mi się głowie była dla mnie szokiem.
Siostrzyczko.
Zamknęłam oczy, po raz ostatni widząc wychodzące zza chmur słońce.


~~*~~
I jest! Jak wasze wrażenia? Udało mi się was chociaż w najmniejszym stopniu zaskoczyć? Macie jakieś teorie, przemyślenia po przeczytaniu? Podzielcie się tym ze mną!
Zachęcam  do komentowania :)

14 komentarzy:

  1. Od razu przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszych rozdziałów. Miałam tak mało czasu, że nie zdążyłam :/
    Ale przechodzę teraz do najważniejszej części jaką było pożegnanie Eleny.
    Czy tylko ja tak uwarzam, że zrobiła to bez powodu? Niech dziewczyna w siebie uwierzy! Niech ma nadzieję, że powróci! Przecież Damon na nią czeka! No ale zrobiła to... Poddała się, pisząc jedynie kilka zdań... W sumie ciekawi mnie, co tam napisała :)
    Wiesz, że czytając o tym "śnie" Elki z Bonnie w roli głównej miałam przed oczami scenę z Harry'ego Pottera? :) Tam coś było podobnego, że niby umarł i widział tam Dumbledore'a. Ale i tak to było fajniejsze :)
    Strasznie podobały mi się te wszystkie opisy. Wspominała już, że śliczne piszesz? :D Kocham Twój styl pisania! ♥
    No i doszło do starcia z Tatią! Nareszcie!!!! Wredna baba zz niej jest. I co się jeszcze okazuje? Że jest połączona z Eleną i że to siostry? O.o ja się poddaje! Kompletnie nie ogarniam. Ale wierze, że wszystko wyjaśnisz w następnym rozdziale :*
    Tak więc pozdrawiam serdecznie i ślę masę weny i czasu :*
    PS. Zapraszam do siebie ;* ;3 http://hybryd-diaries.blogspot.com/
    #Aleksandre

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju strasznie Cię przepraszam, że przychodzę tu dopiero teraz, ale kompletnie nie mam na nic czasu. Tym razem również komentarz będzie krótki, bo jak zwykle najwięcej pracy zostawiam sobie na niedzielę, oczywiście:))
    Rozdział bardzo mi się podoba, jest świetnie napisany. Najbardziej jednak przypadła mi do gustu końcówka. Siostry? Spodziewałam się wszystkiego, serio, ale nie tego. Jednakże cieszę się, że Tatia wreszcie się pojawiła. Coś mi się wydaje, że dość sporo tutaj namiesza. Nie muszę nadmieniać, że jej nie lubię, prawda? Chociaż może... naah, i tak jej nie lubię.
    Czekam na nn ♥

    L x

    OdpowiedzUsuń
  3. Na wstępie mówię że wyszłam z prawy pisania komentarzy po tym jak wróciłam do szkoły :( Ale co do rozdziału, to jak zwykle idealnie! :D Wszystko jest tak dokładnie opisane w najdrobniejszych szczególikach :) A co wątku Elena - Tatia to muszę przyznać że było naprawdę nieprzewidywalnie. Czekałam na ten wątek długo, długo i warto było na niego czekać :) Mam nadzieję że Elenie jeszcze uda się wieść normalne życie :) Zapraszam do siebie na nowy rozdział:
    http://anotherstrorycaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. A owszem zaskoczyłaś tym rozdziałem. Najbardziej tym, że praktycznie nie ma zwycięzcy w tym starciu. Nie sądziłam, że dojdzie do niego już teraz i że będzie tak wyrównane. Ciekawa jestem, co teraz zrobi Damon i czy Elenie będzie jeszcze dane spotkać swoją rodzinę i ukochanego. Mam nadzieję,że to nie będzie jej koniec, a siostrzyczka jednak nie zdołała jej unieszkodliwić. Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. No zdecydowanie mnie zaskoczylas...siostrzyczko? To kim w koncu jest Tatia i jaki ma zwiazel z Elena? ciekawi mnie rowniez jak zareaguje Damon, jak zobaczy, ze Eleny nie ma i tak wlasciwie to co ona napisala w tym liscie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! Przeczytałam wszystko masz talent! Kiedy następny? Czekam z niecierpliwością :-D :-D :-D :-D :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. No, tego się nie spodziewałam. Już myślałam, że tu będzie kolejny happy end jak ich wiele, a prosze jak bardzo się pomyliłam. Dobrze napisane, choć dopatrzyłam się kilku literówek i powtórzeń.
    Ciekawi mnie co tam Elka napisała do Damona, no i jak to się zakończy ? Mam teorię, że tylko częścią z którą była związana Tatia w niej umarła i Elka powróci, ale już bez magii.
    No i jak one mogą być siostrami ?! Przecież Tatia jest z 1000 lat starsza!

    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie ;*
    http://hsdsintvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Woow! Super rozdział :) Pisz więcej takich i dłuższych :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana,

    jestem tu po raz pierwszy ale zdecydowanie nie poraz ostatni! Uwielbiam pamiętniki wampirów i nie będę mogła się oprzec żeby nie przeczytać więcej. Jednak, najpierw będę musiała przeczytać prolog i inne rozdziały bo czytania od środka jest że tak powiem frustrujące, bo nie mam za bardzo pojęcia o co chodzi, ale i tak mnie zaintrygowałaś.

    Ps. Bardzo mi się podoba kolorystyka!
    Pozdrawiam i Zapraszam do mnie!

    -S.

    http://do-ostatniego-oddechu.blogspot.com/

    http://breathofthegods.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetnie piszesz!!!! Uwielbiam tego bloga! Czekam na więcej!!!!!!! Życzę bardzo, bardzo, bardzo duuuużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezus, naprawdę tego nie skomentowałam? Ja pierdziele, jestem głupia.. Musisz mi to wybaczyć, proszę wybacz mi.. Naprawdę byłam pewna, że to zrobiłam... No ale dobra, czas przejść do treści właściwej.
    Jeśli chodzi o samo starcie Eleny z Tatią - tak, jak najbardziej jestem zaskoczona. Cieszę się, że to nie był łatwy i szybki pojedynek wygrany przez jedną ze stron. Tak naprawdę tu chyba nie ma zwycięzcy, przynajmniej odnoszę takie wrażenie.
    Zastanawiam się, co Elena napisała w liście pożegnalnym do Damona. Mam nadzieję, że jeszcze przyjdzie im się spotkać i wieść spokojne życie.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. O matko, ale się porobiło! Świetna historia, akcji tez nie brakuje! A w Damonie zakochana jestem od zawsze! 💕 Super blog! :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam, więc każdy komentarz na temat mojej historii mile widziany :)
    http://akademiadominique.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  13. "Otarłam policzkiem wierzchem dłoni" - policzek.
    Widzę, że połączyłaś Tatię i Elenę, podobnie jak w jednym odcinku PW połączone były Elena i Katherine, i podobnie jak u mnie w Sierocińcu przy cmentarzu połączyłem Artura i Rafała.
    Całość ładna i zgrabna, obrazowe opisy, a końcówka fascynuje i stawia pytanie - jak to siostro? Coś mi się wydaje, że Elena czegoś nie wie o swojej przeszłości.

    OdpowiedzUsuń