Wysiadłam z
samolotu, niemal z niego wybiegając. Uśmiech wstąpił na moją twarz, gdy szłam
tunelem, u którego końca znajdowało się wejście na lotnisko, gdzie wszyscy
pasażerowie byli kierowani do miejsca, gdzie odbierano bagaże. Stefan
oświadczył, że pójdzie po nasze walizki, a ja mam na niego poczekać. Zgodziłam
się, siadając na krześle, obok jakiegoś czytającego mężczyzny. Widziałam przez
wielkie okna wychodzące na pasy startowe, samoloty, w tym także ten, którym
tutaj przyleciałam. Chwyciłam wcześniej zdjęty płaszcz i ruszyłam w kierunku
Stefana, który już szedł w moją stronę z dwoma walizkami.
– Zamówiłem
już taksówkę pod wejście – oznajmił.
Pokiwałam z
uśmiechem głową i razem poszliśmy do windy, która przeniosła nas na parter, z
którego ruszyliśmy w stronę wyjścia i stojącej pod nim taksówki. Kierowca wziął
od nas walizki i umieścił je w bagażniku. Usiedliśmy na tylnych siedzeniach i
auto ruszyło. Stefan podał taksówkarzowi adres, chyba jakiegoś hotelu.
– O wszystkim
pomyślałeś – odparłam z uznaniem dla jego umiejętności zarządzania.
– Najlepsze
jeszcze przed nami – zaśmiał się i zapatrzył się w mijające przez nas budynki.
Przez resztę
drogi obaj milczeliśmy, każdy był zajęty swoimi myślami. Odpowiadał mi taki
obrót sytuacji, musiałam wiele rzeczy przemyśleć i poukładać w głowie dalszy
plan. Taksówka zatrzymała się, a Stefan zapłacił kierowcy dużą kwotę pieniędzy,
nie oczekując reszty. Wysiadłam z auta, po czym Salvatore odebrał nasze bagaże.
– Jedyne o
czym marzę, to iść spać – jęknęłam, zapinając guziki płaszcza. Rozejrzałam się
dookoła, a gdy nie zauważyłam na chodnikach śniegu, zmarszczyłam brwi. – Czyżby
w Nowym Yorku ludzie nie znali pojęcia „śnieg”?
– Bardzo
rzadko tu pada, prawie nigdy – wyjaśnił, ciągnąc swoją walizkę po krótkiej,
brukowanej ścieżce prowadzącej do wejścia do budynku. Wreszcie przekonałam go
do tego, że nie jestem jakąś kaleką i sama mogę prowadzić swój bagaż, więc
teraz każde z nas niosło swoje rzeczy.
Zadarłam głowę
i zmrużyłam oczy pod wpływem dużego oświetlenia wieżowca. Na oko miał ponad
trzydzieści pięter i prawdę mówiąc, na samą myśl zaczynałam mieć lęk wysokości.
Przy recepcji
odebraliśmy numerek do naszego pokoju i wyręczono nas w dźwiganiu bagaży,
mówiąc, że sami dopilnują, aby dotarły do naszych apartamentów. Na dźwięk tego
słowa już wiedziałam, że to nie będą zwykłe pomieszczenia pokojowe, tylko bóg
wie jak kunsztownie urządzone lokum. Pewien mężczyzna pomógł mi zdjąć płaszcz,
a w odpowiedzi posłałam mu wdzięczny uśmiech. Stefan podał mu swoją skórzaną
kurtkę i lekko ujął mnie za łokieć, kierując w stronę windy. Szliśmy po
podłodze wyłożonej czerwoną, miękką wykładziną. Ściany były ciemne, na których
dominowały pozłacane kształty i wzory. W powietrzu unosił się nieznany dla mnie
zapach, ale bardzo przyjemny dla nosa. Gdy weszliśmy do windy, w której
znajdowało się wielkie lustro, Stefan wybrał przycisk z napisem „dwadzieścia
trzy”.
– Tak wysoko?
– zapytałam lekko przestraszona.
– Tak, a co,
masz lęk wysokości? – odpowiedział pytaniem na pytanie, jednak bez cienia
złośliwości, raczej z troską.
Pokręciłam
przecząco głową, siląc się na lekki uśmiech. Podróż w windzie dłużyła się, a ja
czułam się nieswojo w tym małym, zamkniętym pomieszczeniu. Dobrze, że nie było
tu okien, ponieważ nie wiem jak zniosłabym widok panoramy miasta na tak dużej
wysokości.
Drzwi
otworzyły się przed nami, a dźwig stanął. Stefan przepuścił mnie w drzwiach, a
ja odruchowo rozglądnęłam się dookoła. To piętro miało tylko pięć drzwi i
zdecydowanie miało bogatsze wykończenia niż parter. Przepych i bogactwo wnętrza
aż rzucało się tu w oczy, jednak nie będąc mocno przesyconym. Ściany były w
podobnych kolorach jak na dole, jednak oprócz złotych zdobień pojawiały się tu
także srebrne ramy obrazów, zwisające kryształowe żyrandole i czerwone dywany, obszyte
przy końcach złotymi nitkami.
Mój towarzysz
podszedł do drzwi na końcu korytarza. Otworzył je kluczem, a one ustąpiły pod
naciskiem ręki, która je popchnęła. Wszedł pierwszy, ale szybko zrobił krok w
bok, zapalając światło, tak, że moim oczom ukazał się luksusowy apartament.
Na pierwszy
rzut oka widziałam salon, w którym stały
naprzeciwko siebie dwie białe, skórzane sofy, a między nimi znajdował się
szklany stolik do kawy, na którym stał wazon z kwiatami. Ale największe
wrażenie robiło na mnie wielkie okno, rozpościerające się na całą szerokość
ściany i ukazujące panoramę Nowego Yorku. Przeszłam przez środek salonu i
zatrzymałam się przed nim, podziwiając zapierający dech w piersiach widok. Na ścianie prostopadłej do okna, znajdował się
wielki telewizor, także będący rozmieszczony na jej całej powierzchni. Oprócz tego w salonie stały
półki z przeróżnymi książkami, kwiaty, piękne obrazy na ścianach, oprawione w
złote ramki wiszący na środku, kryształowy żyrandol. Za sofami, trochę bliżej
drzwi stał szklany, okrągły stół z pięcioma krzesłami.
Po jakimś
czasie ochłonęłam z wrażenia, jakie zrobił na mnie ten ogromny pokój, a Stefan
przez ten czas stał przy drzwiach i patrzył na mnie z uśmiechem. Potem wskazał
ręką na pozostałe drzwi, których nawet nie zauważyłam. Otworzyłam jedne z nich,
będące na prawo od wejścia i zastałam za nimi luksusową łazienkę z wielką
wanną, niczym jacuzzi oraz wielkimi lustrami na całe ściany. Przeszłam dalej,
tym razem do dwóch drzwi na lewo od wyjścia.
Za pierwszymi
z nich kryła się sypialnia, urządzona nowocześnie, jednocześnie będąc
przytulną. Było tutaj wielkie łoże małżeńskie, z czarnym, cienkim niczym mgła
baldachimem, mieniącym się srebrnymi odcieniami. Pościel była satynowa, także
czarna. Po dwóch stronach łóżka stały etażerki, z lampką nocną na każdej z
nich. W tym pokoju także znajdowało się duże okno, jednak nie będące
rozmieszczone na całej ścianie. Można było je zasunąć srebrną zasłoną, która
była spięta po jego dwóch stronach. Na podłodze wyłożonej błyszczącymi ciemnymi
panelami, leżał kremowy, miękki dywan z długim włosiem. Ściany były czarno
białe, mające gdzieniegdzie srebrne wzorki. Przy drzwiach wejściowych stała
wielka rozsuwana szafa, z lustrem na jednym z jej drzwiczek.
– To jest twój
pokój – oznajmił Stefan, widząc moje oszołomienie.
Uśmiechnęłam
się szeroko, gładząc opuszkami palców gładką strukturę pościeli. Wstałam z łóżka,
ruszając za Stefanem do drugiego pokoju. Ten należał do wampira. Rozmieszczenie
mebli było takie same, z taką różnicą, że łóżko nie posiadało baldachimu i
kolory takie tu dominowały były odcieniami szarości i bieli.
– I jak ci się
podoba? – zapytał Salvatore, rozglądając się dookoła, gdy znaleźliśmy się z
powrotem w salonie i usiedliśmy na sofach naprzeciwko siebie.
Odpowiedź na
to pytanie sprawiła mi trudność. Byłam zachwycona, oszołomiona, podekscytowana
i brakowało mi epitetów, aby określić mój stan. Cały apartament był przepiękny
i naprawdę cieszyłam się z pobytu w nim, jak i w mieście. Jednak w środku
czułam pewnego rodzaju niepokój, którego nie umiałam rozszyfrować.
– Jest
idealnie – wydusiłam po jakimś czasie.
Na zegarze
naściennym wybiła godzina dwudziesta trzecia. Stefan oznajmił, że idzie się
rozpakować, ponieważ podczas naszego zwiedzania dostarczono nam nasze bagaże.
Ja zostałam sama, siedząc po ciemku w salonie, gdzie jedynym oświetleniem były
nikłe światła z ulic i budynków Nowego Yorku. Nawet na tym piętrze przez okna
docierało światło, co było zadziwiające.
Nie
przebierałam się jeszcze, więc wciąż byłam w podróżnych ubraniach. Patrzyłam w
skupieniu na ulice, pełne samochodów mknących w ciemności nocy. Dopiero teraz,
to miasto się budzi do życia. Było to dla mnie odmianą, gdzie podczas mojego
całego życia w Mystic Falls o tej porze ulice świeciły pustkami. Wciąż nie
dowierzałam, że jestem tutaj, w Nowym Yorku. To jest dla mnie nierealne,
nieosiągalne. Niczym bajka, która rozpoczyna się tu i teraz, będąc jednocześnie
chwilą ulotną, niczym bańka mydlana gotowa w każdej chwili pęknąć.
Nagle,
kierowana przypływem impulsu podniosłam się z sofy i ruszyłam w stronę
sypialni, której drzwi szczelnie za sobą zamknęłam. Przekręciłam dodatkowo
klucz w zamku i stanęłam na środku pokoju. Sama nie wiedziałam co robię, ale
zabrałam stojące na komodzie srebrne świeczki i rozłożyłam je na kształt okręgu
na podłodze. Podrapałam się po głowie, gorączkowo rozglądając się dookoła. Podbiegłam
do otwartej walizki, z której wysypywały się przeróżne ubrania. Na samym dnie,
leżała spakowana przeze mnie koszula Damona, w której często chodziłam po domu i
która służyła mi do spania. Delikatnie wyjęłam ją spod natłoku ubrań i pogładziłam
dłonią. Zapach perfum Damona był nadal obecny na czarnym materiale, co wywołało
u mnie ukłucie w sercu. Westchnęłam i umieściłam rzecz w okręgu, po czym ponownie
zapaliłam świeczki, które zdążyły zgasnąć. Otworzyłam okno, aby Stefan nie
wyczuł zapachu krwi czy świeczek. Uklękłam naprzeciw kręgu, po czym wyjęłam z
kieszeni metalową sześcioramienną gwiazdę, którą zobaczyłam w salonie. Jej
krawędzie były wystarczająco ostre, aby przeciąć skórę. Przejechałam jednym z
ramion po wnętrzu mojej dłoni, po czym zacisnęłam ją w pięść i uniosłam nad
zwiniętą koszulą. Parę kropel krwi upadło na czarny materiał, a płomienie świec
znacznie wspięły się ku górze.
– Phasmatos
Tribum, Nas Ex Veras – szepnęłam, po czym powtórzyłam to jeszcze parę razy. Moje
oczy pozostawały zamknięte, a usta nieznacznie poruszały się, wymawiając
zaklęcie lokalizujące.
Zobaczyłam
zamazane obrazy, tłum ludzi, migający neon jakiegoś klubu. Wzięłam głębszy
oddech, ponieważ zaczęło brakować mi powietrza. Skupiłam się na wyświetlanej
wizji. Banner stawał się wyraźniejszy, a nazwa na nim była zdolna do
odczytania. Ten obraz zniknął w ułamku sekundy, zastępując go innym, który
przedstawiał niewysoki budynek, nieco obskurny i czarnowłosą dziewczynę
chodzącą po pokoju. Nie mogłam ujrzeć jej twarzy, ale charakterystyczne były
blade ramiona, nieokryte żadnym materiałem ubrania.
Zaczerpnęłam
gwałtownie tchu, budząc się z transu. Natłok wizji przyprawił mnie o szybsze
bicie serca, a zdobyte informacje wirowały mi w głowie. Wiedziałam coś, co
kierowało mnie bliżej celu. Szybko zgasiłam świeczki, wstałam z podłogi i
chwyciłam kartkę z notatnika leżącego na etażerce. Niechlujnie nabazgrałam
wyrazy, po czym włożyłam świstek papieru do tylnej kieszeni jeansów. W
pośpiechu zebrałam poplamioną krwią koszulę, wrzuciłam ją do szafy, a świeczki
postawiłam z powrotem na komodę.
Niepewnie
otworzyłam drzwi i wychyliłam z nich głowę. Słyszałam szum wody, dochodzący z
łazienki, co oznaczałoby, że Stefan bierze prysznic. Korzystając z tej okazji,
delikatnie stąpałam w kierunku wyjścia, po drodze chwytając wiszący beżowy
płaszcz i szalik. Jak najciszej umiałam, zamknęłam drzwi i puściłam się biegiem
w stronę windy. W środku niej nałożyłam szalik i płaszcz, zapinając drżącymi
rękoma czarne guziki. Byłam podekscytowana, ale także trochę przestraszona. Nie
zawsze zaklęcie lokalizujące działają, przecież ludzie przemieszczają się, więc
pozostawało mi mieć nadzieję, że Damon znajduje się tam, gdzie myślę. Gdy
dotarłam na parter, ruszyłam biegiem do wyjścia, w myślach przeklinając fakt,
że na nogach mam botki na koturnie.
Gdy zostawiłam
za sobą hotel, skierowałam się w stronę roziskrzonego przez światła centrum miasta,
które właśnie o godzinie dwudziestej trzeciej budziło się do życia.
Ten rozdział był ostatnim z tych, które napisałam w przód. Teraz mam egzaminy, nie mam czasu, więc następny może pojawić się dopiero w nowym roku. Jestem w trakcie planowania nowego bloga, z wymyślonym przeze mnie opowiadaniem, fabułą, postaciami. Myślę, że w miarę mi wyjdzie i będziecie zadowoleni. Może opublikuję go w trakcie trwania tego? Nie wiem. Mało coś was ostatnio... Ktoś jest jeszcze?
Jezu świetne ❤ ❤ ❤
OdpowiedzUsuńMasz naprawdę ogromny talent!!! Opisy, charaktery postaci... brak słów! Rozdział naprawdę BOSKI, CUDOWNY, WSPANIAŁY! Przepraszam, że tak mało komentuję, ale wiedz, że cały czas tutaj jestem ;))
OdpowiedzUsuńDla takiego opowiadania warto czekać nawet do końca życia :)) Powodzenia w egzaminach. Sama mam przed końcem roku niezły zapierdziel, wiec dokładnie Cię rozumiem. Ja na przykład w tym tygodniu nie dam rady niczego wstawić, ale chyba nie informowałam Cię w poprzednią sobotę, że pojawił sie rozdział 14. Bardzo przepraszam za to potknięcie :x
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to za wiele powiedzieć nie mogę. Czekam na Damona <3 Bo wyczuwam niezłą zadymę :D A ostatnio tego brakuje temu opowiadaniu.
No i nie mogę sie doczekać Twojego nowego bloga! :))
Serdecznie pozdrawiam!
Klaudia99
Muszę powiedzieć to samo co koleżanka wyżej, " Dla takiego opowiadania warto czekać nawet do końca życia" :D
OdpowiedzUsuńnaprawdę masz talent do pisania takich opowiadań.
Kiedy kolejny rozdział? Mogłabyś mnie poinformować na moim blogu http://wykrzyczmiszeptemmm.blogspot.com/ ? W wolnych chwilach możesz poczytać :)
Rozdział był świetny <3 Stefan genialny <3
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie naprawdę 😊👍, teraz w siódmym sezonie Pamiętników nie ma Eleny i naprawdę szkoda :/ Ale dzięki twojemu opowiadaniu Delana nadal istnieje i czytając te ostatnie rozdziały myślałam jak to będzie albo jak by to było jak by w Serialu Elena się przebudziłam i czy Damon będzie czekał czy wyjedzie... Oraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału bo masz talent naprawdę 😉
OdpowiedzUsuńOmggg, co za cudo! ❤ Ogromnie się cieszę się, że dorwałam się do tego opowiadania, ponieważ jest niezaprzeczalnie wspaniałe i jak już zaczęłam czytać, nie mogłam przestać, bo tak mnie pochłonęło. Jesteś bardzo uzdolniona i przyjemnie czyta się każdy rozdział. Cieszę się, że piszesz o mojej ukochanej parze, której zawsze będę wierna, dlatego jak tylko mam czas na czytanie o Delenie to czytam i jestem zachwycona zarówno tym blogiem jak i twoim pomysłem na stworzenie drugiego opowiadania ^^ (Opowiadań o DE nigdy za wiele ❤) Akcja super, trzymała w napięciu i po prostu nie mogłam się oderwać. Podoba mi się jak zbudowałas relację Deleny, skakałam z radości po scenach, jakie odbywały się w domku, w którym razem przez jakiś czas mieszkali :3 Wątek z Tatią mega! Nie spodziewałam się, że jest siostrą Eleny :o Świetnie to wszystko wymyśliłaś i potrafiłaś zaskakiwać czytelnika. Ale mi szczęka opadła, kiedy Elena zmartwychwstała. Od tej pory tylko błagam w myślach, żeby spotkała się z Damomem, który jest pewnie załamany jej śmiercią :c Ach, jak ja się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału! :D Błagam, nie torturuj i wstaw jak najszybciej, zanim umrę z niecierpliwości xD Dziękuję ci za umilenie mi czasu swoim niezwykłym blogiem, do którego jak juz się dorwałam tak zamierzam zostać na zawsze, dopóki go nie zakończysz ^^ Raz jeszcze dziękuję za pisanie o Delenie ❤
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Pozdrawiam ;*
Cześć świetne rozdziały 😊 widać że masz talent do pisania 😉 już nie mogę doczekać się następnego rozdziału 😊👍
OdpowiedzUsuńZapraszam na to-hell-with-love.blogspot.com na rozdział 12. pt. "Women". Mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^ buźka!
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
Mam nadzieję że jak najszybciej wrócisz ...
Pozdrawiam...
Rozdział świetny ♡ Nie mogę się doczekać następnego ♡
OdpowiedzUsuńRozdział genialny!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny ��
"Obaj" to wersja męska, chyba. Gdy dotyczy kobiety i mężczyzny, chyba się pisze "oboje", ale nie mam pewności, więc jeszcze to sprawdź.
OdpowiedzUsuńEtażerki to bardzo ładne słowo, chyba sobie je zapożyczę.
Niestety, oprócz bogatych opisów i to naprawdę bogatych, w rozdziale nie działo się nic, więc też nie ma czego komentować, bo przecież nie będę się zachwycał nad nowobogackim wnętrzem. Osobiście wolę bardziej stare wnętrza, starsze meble, antyki i te rzeczy, a nie szkło, aluminium, itd.
No w sumie to jedno co się działo, to poszukiwanie Damona przez Elenę, za pomocą magii. Idiotka, że wyszła sama, że nie zabrała Stefana z sobą. Teraz to nią dopiero powinien facet potrząsnąć, ja bym taką głupią babą potrząsnął.
Pozdrawiam:
skradzione-dziecko.blogspot.com
cuudo*..*
OdpowiedzUsuń